środa, 31 grudnia 2014

Rozdział 9

Patricia;
Stałam dalej oparta o blad i nie wiedziałam, co mam zrobić. Eddie właśnie powiedział, że mu się podobam, a to jest dla mnie wielkie zaskoczenie i coś z czym się nigdy nie spotkałam. Bo przecież, Eddie to jest najprzystojniejszy chłopak w szkole, no tak wszyscy gadają. No i taki chłopak jak on, taki fajny, super i w ogóle, zwrócił na mnie uwagę. Przecież ja jestem zwykłą dziewczyną, która nie jest taka jak inne, nie ubieram się jakoś seksownie, nie jestem ... nie jestem Barbie. Jestem zwykłą buntowniczką, a ten chłopak, który ma powodzenie u wszystkich chłopaków zwrócił na mnie uwagę i do tego jeszcze to jest mój najlepszy przyjaciel.
-Dobra, zapomnijmy o tym i nie gadajmy o tym więcej. Jesteśmy po prostu dalej przyjaciółmi. - Powiedział dalej odwrócony do mnie tyłem, a po chwili wyszedł z kuchni i poszedł do pokoju, nawet na mnie się nie patrząc. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić, czy iść za nim czy zostać tu gdzie jestem?! Już miałam za nim iść, gdy do kuchni weszła oburzona Joy i zaczęła na mnie krzyczeć.
-Zamknij się! - krzyknęłam. -My wcale nie chodzimy, on po prostu spanikował, bo się ciebie przestraszył, on ciebie nie lubi. I przestań o nim nadawać, znajdź sobie jakiegoś faceta, który będzie cię kochał szczerze. - Krzyknęłam jej w twarz i ruszyłam do Eddiego. Gdy byłam przed pokojem, to jeszcze trochę się zawahałam czy wejść czy nie. Jednak odważyłam się, pociągnęłam za klamkę i weszłam do środka, zobaczyłam Eddiego. Siedział na łóżku oparty o ścianę, powoli podeszłam do niego i usiadłam koło niego.
-Coś się stało?! - Zapytał.
-Chyba, Joy się na mnie obraziła, bo na nią przed chwilą nakrzyczałam i to bardzo. - Powiedziałam.
-A co jej powiedziałaś?! - Zapytał.
-A takie, tam żeby wzięła się w garść, żeby ciebie zostawiła, żeby znalazła sobie jakiegoś chłopaka, bo ty jej nie lubisz. - Powiedziałam.
-Lubię ja, ale nie w ten sposób, traktuję ją jako koleżankę. - Powiedział.
-A mnie jak traktujesz?! - Zapytałam cicho, a on spuścił głowę.
-Musimy o tym gadać?! - Zapytał.
-Chcę wiedzieć. - Powiedziałam.
-Jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Ale czasem, gdy rozmawiamy i gdy się do mnie przytulasz, to czuję coś więcej niż przyjaźń. Po prostu nie jesteś mi obojętna. - Powiedział spuszczając głowę, a ja się w niego wtuliłam.
-Jesteś kochany. - Powiedziałam i dałam mu całusa w policzek, a potem na powrót się w niego wtuliłam.
-Nie rozumiem. - Powiedział.
-Jeśli mam być wobec ciebie szczera, to ... to ja nigdy nie miałam chłopaka, nigdy się nie całowałam i w ogóle. Jeszcze żadnemu chłopakowi się nie spodobałam i dziwne jest to, że tobie się podobam, bo ty jesteś ... no wiesz, przystojny. - Powiedziałam, a Eddie się zaśmiał.
-Dzięki. Ale czemu nigdy nie miałaś chłopaka?! - Zapytał.
-Chłopcy się mnie boją. - Powiedziałam i jeszcze mocniej się wtuliłam w Eddiego, a ten wreszcie mnie objął i mocno przytulił.
-Gaduło, ty mi się podobasz i ty już to wiesz, ale jednocześnie się boję. - Powiedział.
-Czego?! - Zapytałam.
-Skoro już to wiesz, to mogę ci wszystko powiedzieć. Podobasz mi się od samego początku, od wtedy, gdy się poznaliśmy. I chciałem ci już wcześniej to powiedzieć i nawet chciałem, abyśmy byli kimś więcej niż przyjaciółmi, ale się bałem. Bałem się, że jeśli się zgodzisz i będziemy razem, to że mnie skrzywdzisz, jak inne dziewczyny, z którymi byłem. - Powiedział, a ja nie wiedziałam co zrobić. Eddie jest na prawdę super i chyba mi się podoba, ale też się boję, że mnie skrzywdzi.
-Eddie, jesteś słodki i to bardzo, podobasz mi się. Tylko, że ja nie nadaję się do związku, ja nigdy nie miałam chłopaka. I chyba nie jest mi to pisane, nie wiedziałabym jak się zachowywać w związku. A zresztą bałabym się tego co ty - Że mnie zranisz. - Powiedziałam.
-Wiesz, zawsze musi być ten pierwszy raz. - Powiedział i na mnie popatrzył, pierwszy raz od kiedy powiedział co do mnie czuje.
-Eddie, ja nawet nigdy się nie całowałam. - Powiedziałam.
-To może czas najwyższy. - Powiedział i się schylił do mnie.
-Ale ... - Zaczęłam, ale nie dane mi było skończyć, bo Eddie wbił mi się w usta, nie wiedziałam co zrobić, jednak zaczęłam odwzajemniać pocałunek, nawet nie wiem, czemu. Całowaliśmy się już dość długo, nie wiem dokładnie ile, ale na pewno z kilka minut. Było to bardzo przyjemne, po moim całym ciele przechodziły miłe dreszcze, których jeszcze nigdy nie doznałam. Może i to mój pierwszy pocałunek, ale całując się z nim , czuję jakbym to już z nim robiła miliony razy. Nie miałam ochoty się od niego odrywać, ale jednak Eddie to zrobił. A ja tylko zaczęłam wpatrywać się w jego piękne oczy.
-Odezwiesz się?! - Zapytał.
-Ammmm... eee ... - Zaczęłam się jąkać.
-Spoko, rozumiem. Ale wiesz, super całujesz. - Powiedział i się odwrócił.
-Chodź tu ty przystojniaku. - Powiedziałam wbiłam się w jego usta, nie mogłam się od tego powstrzymać. On, jest wspaniały, nie wiem co się ze mną dzieję, ale przy nim wymiękam.


P.S. - Siemka:* Podoba się, proszę was o dużo, dużo komów. Plisss... Wiem, że krótki, ale będą często się pojawiały za to.

Gaduła;*

wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 8

Patricia;
Z dnia na dzień, ja i Eddie co raz bardziej się do siebie zbliżaliśmy, już nie byliśmy zwykłymi kolegami, czy coś. Teraz byliśmy przyjaciółmi i to bardzo dobrymi, ale i tak nie brakuje w naszej przyjaźni, drażnienia się, bójek czy innych takich. Zresztą powoli wszyscy zaczęli kolegować się z Eddiem, a nawet ten dureń ma przyjaciela - Fabiana. To super, że teraz wszystko się układa, no po za jedną sprawą, a właściwie osobą -JOY! Ta to ma cały czas problemy, ciągle mnie prosi, abym gadała z Eddiem o niej, ale co ja zacznę ten temat, to Eddie się odwraca i odchodzi. A raz mi powiedział, że nie chce mieć dziewczyny i żebym już nic o niej mu nie gadała. Już nie wiem co robić, z jednej strony chcę, aby Joy i Eddie byli razem by wreszcie się ułożyło Joy, by była szczęśliwa. Ale gdy głębiej pomyślę, to wtedy przypominam sobie, że w ten sposób myślę tylko o dobrze Joy, a co z Eddiem w tym wszystkim?! Eddie nie chce mieć dziewczyny, chodź często sobie żartuje, że jeśli o mnie chodzi to zrobi wyjątek. I nie wiem czemu, ale zawsze jak on to mówi, to strasznie się rumienię. Eddie to na prawdę super, chłopak zasługuje na dziewczynę, która będzie go szczerze kochała i będzie o niego dbała. No, a ja muszę coś z sobą zrobić, bo przez tego debila, jestem milsza. A żebym ja była miła to, to jest nie podobne do mnie?! Ale to nie ważne, muszę jak na razie pogadać z Eddiem, a potem z Joy, a może na odwrót?! No nic, nie ważne! Ważne jest to, że mamy teraz tydzień wolnego, a może więcej, bo ten debil, Alfie na chemii, zrobił jakąś mieszaninę, która wybuchła i jakaś rura tam się przez to zepsuła, no i do naprawy. No i tydzień wolnego!
Właśnie sobie teraz siedzę na łóżku i słucham opowieści Joy, kiedy to ona się przyglądała Eddiemu, a on się na nią popatrzył i się uśmiechnął. To jest mega żałosne.
-Dobra, Joy skończ! - Powiedziałam.
-Czemu?! - Zapytała.
-Pójdę do Eddiego. - Powiedziałam.
-Okey, a potem mi wszystko opowiesz?! - Zapytała.
-Jasne. - Powiedziałam, chodź i tak jej nic nie powiem.
Wstałam z łóżka i zeszłam szybko na dół, a potem poszłam do Fabiana i Eddiego pokoju. Gdy weszłam do pokoju, to zastałam jak zwykle Fabiana przy książkach, a Eddiego przed komputerem i słuchawkami na uszach.
-Siemka. - Powiedziałam.
-Cześć - Powiedział Fabian wstając. -Pa - Powiedział i Wyszedł.
-Siemka. - Powiedział Eddie, patrząc się na mnie, a  potem odkładając słuchawki i laptopa. A ja podeszłam do niego i jak zwykle położyłam się koło niego.
-Wiesz mam jej już dosyć, pogadaj z nią. - Powiedziałam.
-Nie gadajmy o tym. - Powiedział i odwrócił wzrok.
-Eddie, nie o to chodzi, nie będę cię na nic namawiać. Tylko pogadaj z nią, ona przez cały czas mi opowiada, jaki ty to jesteś cudowny, przed chwilą mi gadała, o tym, że się na nią popatrzyłeś i się uśmiechnąłeś do niej. Eddie powiedz jej, że nic z tego i już. I będziemy mieli spokój. - Powiedziałam.
-Ok. Chodź pogadamy z nią. - Powiedział, wstał z łóżka, złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
-Ej! Dobrze wiesz, że lubię twoje łóżko. - Powiedziałam, nie chętnie wstając z łóżka.
-Wiem, wiem. Jak skończymy z nią gadać, to się prześpisz tam. Okey?! - Zapytał patrząc na mnie, tymi pięknymi oczami, boże. Jak patrzę tak w jego oczy, to czasem mowę mi zabiera, nigdy nie mogę mu odmówić, zawsze na wszystko się zgadzam i tym razem się zgodziłam.
-A tak w ogóle, czemu lubisz moje łóżko?! - Zapytał wchodząc na schody.
-Nie wiem, ale jest takie wiecznie ciepłe, takie milusi i pachnie twoimi perfumami, a masz śliczne perfumy. - Powiedziałam, chodź te ostatnie słowa, to nie powinnam mówić.
-Dzięki. - Powiedział śmiejąc się, a po chwili weszliśmy do mojego pokoju, który dzieliłam z Joy.
-Siemka. - Powiedzieliśmy, a Joy od razu się podniosła z łóżka i się zaczęła uśmiechać.
-Eddie ma coś ci do powiedzenia. - Powiedziałam i zaczęłam się wycofywać, ale Eddie złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
-Zostajesz, nie wiem jak to zrobić. - Szepnął mi.
-Słuchaj Joy, Eddie chce ci powiedzieć to, że on wie, że on ci się podoba. - Powiedziałam.
-Serio?! Aha. - Powiedziała zawstydzona.
-No i ja chciałem ci  powiedzieć, że jesteś fajna, ładna i w ogóle, ale ja mi się nie podobasz w ten sposób. - Powiedział, a ona posmutniała.
-Ale, powiedziałeś, że jest ładna. To może jest jakaś szansa. - Powiedziała podchodząc do niego. A ja już widziałam, że Eddie się trochę wkurzył.
-Nie, nie ma, bo ja nie mogę z tobą być. - Powiedział i się na mnie popatrzył.
-Aha, a czemu?! - Podniosła głos.
-Joy, przestań. - Powiedziałam.
-Nie, chcę wiedzieć. - Krzyknęła, a Eddie stanął za mną.
-Eeee ... Mam kogoś! - Palnął.
-Co?! - Krzyknęła.
-Coś ty zrobił?! - Szepnęłam do niego, a ten się głupio na mnie popatrzył.
-Kogo?! - Krzyknęła.
-Patricię! - Odpowiedział.
-Co?! - Krzyknęła Joy, a ja aż się zadławiłam powietrzem.
-Co ty gadasz?! - Szepnęłam.
-Spanikowałem, ona jest dziwna, ratuj. - Powiedział i popatrzył mi w oczy. I znów to samo, te piękne oczy, którym nie umiem ulec.
-Tak, to prawda. - Powiedziałam, chodź tego nie chciałam.
-Co?! Dobra, wyjdźcie stąd! - Krzyknęła.
-Z wielką chęcią. - Powiedział Eddie i zaciągnął mnie do wyjścia, a potem do kuchni.
-Coś ty zrobił?! - Zapytałam.
-Spanikowałem. Ty widzisz jak ona krzyczy i jak wygląda?! Ona chce mieć chłopaka?! - Zapytał.
-Tak, chce ona mieć chłopaka - ciebie! - Krzyknęłam.
-Ale ja nie chce jej. - Podniósł głos i tak zaczęła się kłótnia.
-Oczywiście, bo masz swoje wymagania! - Krzyknęłam.
-Nie mam, tylko nie chce być z nią. - Krzyknął.
-Oczywiście ciekawe dlaczego?! - Krzyknęłam.
-Bo ty mi się podobasz, Gaduło! - Krzyknął, a po chwili zatkał sobie usta i się odwrócił do mnie plecami, opierając się o blad, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. No, czyli te wszystkie żarty, gdy mówił, że gdybym to była ja to co innego, czy inne takie, to on mówił to serio.
-Zapomnijmy o tym, co powiedziałem. - Mówił dalej odwrócony do mnie plecami, a ja nie wiedziałam co powiedzieć, nie spodziewałam się czegoś takiego, przecież jesteśmy przyjaciółmi.
Jednak po chwili się uspokoiłam i lekko się uśmiechnęłam, na myśl o tej całej zaistniałej sytuacji.


P.S. - Mam nadzieję, że się podoba?! tak wiem, że krótki, ale będą krótkie, ale za to często. Proszę o komy. :D

Gaduła;*

niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 7

Patricia;
Trochę dziwne, było to co się wydarzyło, dlatego poszłam do salonu, usiadłam na kanapie i zaczęłam rozmyślać, gdy nagle przyszedł do mnie Eddie i usiadł koło mnie. Przez chwilkę, siedzieliśmy cicho i nic nie mówiliśmy, ale po chwili Eddie otworzył buzię i zaczął mówić.
-Dobra wiem, że mi nie wierzysz, ale to było na prawdę, no ale nie chcę z siebie robić debila, więc o tym zapomnijmy. I jak możesz to nikomu nie mów o tym, Okey?! - Powiedział.
-Spoko, nikomu nie powiem. - Powiedziałam i wstałam, poszłam do kuchni, bo miałam ochotę się czegoś napić. Gdy weszłam to wyjęłam szklankę, nalałam sobie soku i powoli zaczęłam go pić. Jednak w tej bardzo ważnej sprawie, przeszkodziła mi Joy, wchodząc i krzycząc mi do ucha.
-Joy! - Krzyknęłam. -Głucha jeszcze nie jestem ... jeszcze.
-Gadałaś z nim o mnie?! - Zapytała.
-Tak, to znaczy gadałam, ale nie mówiłam, że to o ciebie chodzi. - Powiedziałam.
-Dobra, to mu przy następnej karze powiesz, a co powiedział?! - Zapytała.
-Że teraz nie chce mieć dziewczyny. - Gdy tylko to powiedziałam to schowałam twarz w kubek z napojem.
-Że co?! Dlaczego, takie ciacho nie chce mieć dziewczyny?! - Zapytała się mnie, a mi się przypomniało, jak to on opowiadał o tym, że dziewczyny cały czas go ranią.
-Czeka na tą odpowiednią. - Powiedziałam cicho, patrząc na niego siedzącego wciąż na tym samym miejscu.
-To ja jestem ta odpowiednia, tylko jeszcze on o tym nie wie, ale ty moja najlepsza przyjaciółka, powiesz mu o tym?! Prawda?! - Powiedziała i zrobiła błagalną minę.
-Tiaaaa.... - Wymruczałam.
-Super, to ja idę się przebrać, bo za chwilkę obiad. - Powiedziała i poleciała na górę, a ja stałam jak głupia w kuchni i patrzyłam się na Eddiego, który właśnie szedł w moją stronę. A po chwili stał koło mnie.
-Co mi się tak przyglądałaś?! - Zapytał.
-Nie przyglądałam ci się. - Powiedziałam.
-Nie wcale. - Powiedział z ironią.
-Może trochę. - Powiedziałam.
-No widzisz, a dlaczego?! - Zapytał.
-Oj! Bo popatrzyłam się na ciebie, no i się zamyśliłam i tak wyszło. - Próbowałam się wytłumaczyć.
-A tak serio?! - Zapytał.
-Myślałam, o tym co mi powiedziałeś. - Powiedziałam.
-Czemu?! - Zapytał.
-No, bo ta dziewczyna, ona mówi, że to ona jest twoim ideałem i że chce z tobą być już na zawsze. - Powiedziałam.
-Joy, jest strasznie uparta. - Powiedział, a ja wyplułam z buzi sok, który właśnie piłam.
-Joy?! - Zapytałam.
-Przecież wiem, że chodzi o Joy. Jesteś jej najlepszą przyjaciółką i gdyby nie to, że ona cię po prosiła o to, to byś w ogóle się do meni nie odzywała. - Powiedział i wyszedł z kuchni, a mi się zrobiło głupio, nagle w progu znowu się wychylił.
-A w ogóle, widziałem was w kuchni i było słychać waszą rozmowę. - Powiedział i znikł.
Gdy znikł mi z oczu, to zrobiło mi się trochę głupio, za dużo osób tu z nim nie gadało, każdy zajmował się sobą, a ja tylko dlatego się do niego odezwałam, bo Joy mi kazała. A tak to bym nie kiwnęła palcem i bym go nie poznała, a jest fajny i to bardzo. Nie wiem, czemu wszyscy są tak do niego źle nastawieni, przecież on jest spoko, trochę mi go szkoda, on myśli pewnie, że tu nie pasuje, a tak nie jest. Trzeba coś poradzić!
Ruszyłam te swoje cztery litery i poszłam do niego do pokoju gdy otworzyłam drzwi, to zobaczyłam jego, leżącego na łóżku i Fabiana w książkach, a gdzieżby inaczej.
-Patricia! Co jest?! - Zapytał Fabian.
-Ja do Eddiego. - Powiedziałam.
-Serio?! - Zapytał Fabian.
-Tak, a co nie mogę?! - Powiedziałam.
-Nie no, ale przecież  ... zresztą. To ja spadam. - Powiedział Fabian i wyszedł.
-Co znowu Joy coś chce?! - Zapytał.
-Nie, ja osobiście do ciebie. - Powiedziałam.
-WoW! Co się stało?! Podmienili cię czy co?! - Zapytał.
-To już nie mogę przyjść do swojego kolegi?! - Zapytałam.
-Dobra, chyba pomyliłaś osoby, ty mnie nie lubisz. - Powiedział.
-Nie prawda, lubię cię, jesteś fajny. - Powiedziałam.
-Dobra, to ukryta kamera?! Jakiś kawał?! Dowcip?!
-Nie, po prostu coś sobie uświadomiłam.  Źle cię na początku oceniłam, myślałam, że będziesz następnym lalusiem, który odrywa wszystkie dziewczyny i liczy się dla niego tylko reputacja. A ty taki nie jesteś, jesteś super chłopakiem, buntownik, ale z sercem, lubisz dobrą muzykę, masz świetny styl i w ogóle, Fajny Charakter.
-WoW! Odezwała się śliczna, ale wredna i szorstka buntowniczka, która kocha dobrą muzę, ma świetny styl. Ma serce, umie wysłuchać innych i porozmawiać normalnie, no i co najważniejsze nie jest jakąś barbie, która lata za wyprzedażami i za tym by mieć idealny makijaż, no i patrzy na to co człowiek ma wewnątrz, a nie zewnątrz. - Powiedział, podnosząc się.
-Przesadzasz. - Powiedziałam cicho.
-Ale się zarumieniłaś. - Powiedział.
-Bo to było słodkie. - Powiedziałam.
-Już taki jestem, ale się nie przyzwyczajaj, Gaduło. - Powiedział.
-Nie śmiałabym. - Powiedziałam i oboje się zaśmialiśmy.
-Też cię lubię i to bardzo. Jesteś Fajna, da się z tobą pogadać i w ogóle.
-Miło to słyszeć i uwierz jak oni cię poznają to też cię polubią. - Powiedziałam.
-Wątpię. Oni są dziwni, nawet gadać ze mną nie chcą. - Powiedział.
-Spoko, zmienimy to. - Powiedziałam.
-Co to znaczy?! - Zapytał.
-Wiesz, my już się kolegujemy, teraz czas byś się zakolegował z innymi?! - Powiedziałam. - Chodź ze mną. - Złapałam go za rękę i poszłam z nim do jadalni, tam wszyscy siedzieli, bo był obiad, a gdy weszliśmy to wszyscy się na nas gapili, a ja tylko zaciągnęłam Eddiego do stołu, razem usiedliśmy i zaczęliśmy gadać.
-A wy co?! - Zapytał Jerome.
-O co ci chodzi Clark?! - Zapytałam.
-No, tak za rączkę co wy zakochani?! - Zapytał.
-A co nie mogę?! To chyba nie twoja sprawa?! - Powiedziałam, a wszyscy się śmiali.
-Oj! Blondynasek lubi naszą Trixi. - Powiedział Jerome.
-A ty chyba lubisz peruki, po co ci ona?! - Odezwał się Eddie.
-To nie peruka! - Krzyknął.
-Ta jasne i jeszcze mi wmów, że Alfie to kosmita! - Powiedział, a wszyscy się śmiali.
-CO JA KOSMITA?! AAAAAAAAAAAA! - Zaczął krzyczeć Alfie i latać po całej jadalni, a wszyscy się na niego dziwnie patrzyli
-To było dobre. - Powiedziałam i przybiłam piątkę z Eddiem, na prawdę go polubiłam, był taki wyluzowany, był Sobą!


P.S. - Dziś niestety taki krótki, dzięki za tyle wyświetleń, ale serio proszę o komy, to motywuje! Jutro będzie next!

Gaduła;*

piątek, 26 grudnia 2014

♥Spóźnione Życzenia♥

Hejcia
Jak widzicie dodałam już rozdział świąteczny, a nie dodałam życzeń Świątecznych, dlatego takie teraz Spóźnione;
Życzę wszystkim moim czytelnikom, a nawet wszystkim osobom, które prowadzą jakiegokolwiek bloga, Wszystkiego Najlepszego, Wszystkiego Czego Sobie Zapragniecie, w ten Świąteczny Czas. Życzę Wam Abyście Mieli Cudowne, Niezapomniane Święta(które już minęły) Życzę Wam, Abyście Ciągle Byli Szczęśliwi, Abyście Nie Mieli Powodów Do Płaczu I Smutku W Te Święta!
Życzę Wam Wspaniałego Sylwestra z %%%%%% (dla tych starszych) I Szczęśliwego Nowego Roku, Kochani




Wasza Gaduła

♥Spóźniony Świąteczny Rozdział♥

Patricia;
Powoli zaczęłam otwierać oczy, z sekundy na sekundę pojawiał mi się wyraźniejszy obraz, który ukazywał okno. Po chwili podniosłam się z łóżka i podeszłam do okna, wyjrzałam przez nie i zobaczyłam to co zawsze trawę, drzewa i jedną wielką chlapę, przez co nie miałam najlepszego humoru. Lecz gdy tylko sobie przypomniałam co dziś za dzień, to od razu polepszył mi się humor. To dziś jest pierwszy dzień wolnego, bo już za dwa dni są święta, które w tym roku, są bardzo szczególne. Pewnie dlatego, że te Święta, spędzam w Anubisie ze swoimi przyjaciółmi, no i chłopakiem, z którym w tej chwili jestem mega pokłócona, ale to są święta, więc może wreszcie się pogodzimy.
No nic, mamy dwa dni, na ozdobienie domu i kupienie prezentów, ale pewnie Trudy nam kupi prezenty, bo prosiła, nas byśmy nie kupowali sobie prezentów, no i chyba tak będzie, ale zdecydowałam, że kupię prezent, ale tylko Eddiemu.
Podeszłam powoli do swojej szafy, wyjęłam z niej ciuchy i ruszyłam do łazienki, chodź nie jestem pewna czy jest wolna, bo w pokoju nikogo nie ma. No ale gdy weszłam do łazienki, do nikogo nie było, więc zamknęłam drzwi i zaczęłam się szykować. To znaczy najpierw wzięłam prysznic, a potem zaczęłam się szykować, ubierać malować i w ogóle takie tam. Gdy byłam już gotowa, to jeszcze raz się przejrzałam w lustrze i wróciłam do pokoju, w którym dalej panowała pustka. Odłożyłam swoje stare ciuchy i zeszłam na dół, okazało się, że to tu się wszyscy zebrali, przy świątecznym śniadaniu. Przywitałam się, a wszyscy odpowiedzieli tym samym, oprócz pewnego blondyna, który wciąż bawił się swoim jedzeniem. Nie chciałam, na razie z nim gadać, ani w ogóle mieć z nim styczności, ale niestety tylko koło niego było wolne, miejsce. Powoli podeszłam do tego miejsca i usiadłam nie odzywając się do niego.
-A wy co dalej pokłóceni?! - Zapytała Joy, która siedziała daleko od Jeroma, bo też się pokłócili, pewnie o to co ja i Eddie. Na zadane wcześniej pytanie, ani ja ani Eddie nie mieliśmy zamiaru odpowiedzieć.
-Oj! Chyba para idealna już nie jest taka idealna. - Odezwał się Jerome, a Eddie wstał od stołu idąc koło Joy.
-Wiesz, wolę być z nią pokłócony, niż tak jak ty z nią zerwać. - Powiedział Eddie schylając się do Jeroma i wyszedł, pewnie na dwór.
-Uuuuuu - Wszyscy zaczęli buczeć, a Jerome spuścił głowę.
-I co tak buczycie?! - Zapytał Jerome.
-Trzeba było nie zaczynać z nim. - Powiedział Fabian.
-Czemu zerwaliście?! - Zapytała Mara, a ja nie mogłam wytrzymać i wyszłam za Eddiem, nie mogłam tak tego zostawić.
-Chyba idzie się z nim pogodzić. - Usłyszałam głos Alfiego, gdy wychodziłam. Nie mogę tak siedzieć i nic z tym nie zrobić, muszę się z nim pogodzić, gdy tylko wybiegłam na dwór, to zobaczyłam go jak wchodzi o lasu, jestem pewna, że poszedł pod Wypalone Drzewo.
-Czemu nie wzięłam kurtki?! - Powiedziałam do siebie na głos.
Powoli zaczęłam dochodzić do Wypalonego Drzewa, gdy już się tam znalazłam to zauważyłam Eddiego, siedzącego pod drzewem. Podeszłam do niego i usiadłam koło niego. Siedziałam koło Eddiego, lekko się trzęsąc, no niestety jest zima, a ja idiotka, zamiast wziąć kurtę to biegnę za chłopakiem. No nic, siedzimy, siedzimy, siedzimy i siedzimy, nic nie mówiąc i marznąc, no w moim przypadku. Nagle Eddie się podniósł, już myślałam, że chce sobie pójść do domu, ale on zdjął kurtkę i znów usiadł koło mnie.
-Nałóż. - Powiedział dając mi kurtkę, ja nic nie mówiąc, wzięłam ja i nałożyłam. Gdy już miałam kurtkę na ramionach to Eddie mnie objął ręką i przytulił, pewnie tylko dlatego, że tu marzłam. No, ale powoli się do niego przytuliłam, poczułam jeszcze jak mnie całuje w czoło.
-Cieplej?! - Zapytał, czyli wiedział, ze marznę.
-Tak, Dzięki. - Powiedziałam, a po mojej wypowiedzi znowu zapadła cisza. Jednak zdecydowałam się zacząć rozmowę.
-Przepraszam. - Powiedziałam równo z Eddiem, a potem się zaśmialiśmy.
-Słuchaj ja ... - Zaczął Eddie, ale przerwałam mu całusem.
-Nic nie mów, jest okey. - Powiedziałam i jeszcze raz go pocałowałam i się w niego wtuliłam.
-Okey. - Powiedział i mnie mocno przytulił. Siedzieliśmy tak jeszcze przez chwilę, pod drzewem, a potem wstaliśmy i poszliśmy do domu, za rękę, gadając i się śmiejąc. Jednak przed domem jeszcze zatrzymałam Eddiego.
-Ale obiecaj, że nigdy już tak nie zrobisz?! - Powiedziałam.
-Obiecuję.
-Nigdy nie słuchaj, Jerome, to debil. Nie warto z nim robić kawały, bo widzisz jak potem na tym wychodzisz?! - Powiedziałam.
-No, nigdy więcej, Gaduło. - Powiedział, pocałował mnie w czoło i otworzył mi drzwi.
Powoli weszliśmy do salonu, gdzie wszyscy siedzieli, a gdy weszłam to wszyscy na mnie się popatrzyli.
-Pogodzeni?! - Zapytał Fabian, a po chwili przyszedł Eddie i mnie przytulił.
-Tak! Nareszcie! - Krzyknął Alfie.
-WoW! Nie sądziłem, że tak będziecie się z tego cieszyć. - Powiedział Eddie.
-Ja też.
-Oj! Błagam was, wszyscy wam życzą dobrze. - Powiedział Fabian.
-I nikt, nie chce abyście zerwali. - Dopowiedziała Mara.
-Okey. - Powiedzieliśmy, a ja się zaśmiałam.
-Sorry, ale to jest śmieszne. - Powiedziałam.
-Dobra, Trudy dała nam ważne zadanie. - Powiedział Alfie, dając pozycję nindży. Musimy ozdobić dom. - Powiedział i machną nogą przy czym, wywalił się.
-Może ty nie będziesz ozdabiał domu co?! - Zapytała Mara.
Po 20minutach, rozmowy, każdy wziął się za ozdabianie domu. Każdy miał przydzieloną część domu i miał ją ozdobić, a żeby było sprawiedliwie, to zrobiliśmy głosowanie. No niestety, mi przypadł salon, chyba najtrudniej, bo muszę tu jeszcze zmieścić, choinkę, którą razem będziemy ozdabiać wieczorem. No, przynajmniej Victor przyniósł nam ozdoby do domu, no i drabinę, bo Eddiemu i Fabianowi wylosowało się ozdabianie domu z zewnątrz.
Gdy ozdoby, przyszły, to wszyscy zaczęli w nich grzebać, ja za to poczekałam chwilę. Niestety zostały tylko dla mnie parę łańcuchów i lampki, które były splątane i niektóre nie świeciły.
Powoli siadłam na podłodze, oparłam się o ścianę i zaczęłam je rozplątywać.
No niestety, po 20minutowej, pracy stwierdzam, że rozplątałam je, ale zaplątałam się w nie sama.
-Patricia! Jesteś?! - Usłyszałam Eddiego. -W salonie. - Powiedziałam, a po chwili zjawił się Eddie.
-Co ty robisz?! - Zapytał.
-Ciekawe jak będę wyglądać. - Powiedziałam i podłączyłam lampki do kontaktu, a Eddie zaczął się śmiać.
-Co nie ładnie?! - Zapytałam robiąc słodką minę.
Nagle usłyszałam, cyknięcie, jakby aparatu, gdy spojrzałam w stronę Eddiego, to w jednej chwili miałam ochotę go zabić. Ten idiota robił mi zdjęcia, jednak po chwili zasłoniłam twarz rękoma i nic nie mówiłam.
-No, weź zabierz ręce. - Powiedział, a ja zabrałam ręce i wystawiłam mu język.
-Dobra czego chciałeś?! - Zapytałam.
-A nic, zobaczyć twój postęp po 3godzinach, ale nic nie widzę.
-3Godziny?! Co?! - Krzyknęłam, a on się śmiał. Powoli wstałam nie wyplątując się z lampek.
-Dobra spadaj stąd, zaraz coś wymyślę.
-Oczywiście. - Powiedział, a ja go wypchnęłam i zamknęłam drzwi.
-Miło. - Krzyknął, a ja zaczęłam ozdabiać salon. A po godzinie był gotowy, no prawie, jeszcze choinka, która już stała i tylko czekała na to, aby ją ubrać. Po chwili wszyscy zebraliśmy się przed domem i zobaczyliśmy co zrobili chłopcy, nie powiem ślicznie wyglądało to, a szczególnie teraz, gdy już jest noc. Potem poszliśmy zobaczyć inne części domu, a na koniec poszliśmy do salony, widać było, że wszyscy byli w szoku, ale szybko się pozbierali i zaczęliśmy ubierać choinkę, przy czym było dużo śmiechu, bo Eddie i Alfie, nakładali na siebie łańcuchy i udawali jakieś celebrytki. 
Gdy już była skończona, to jeszcze tylko brakowało a czubku gwiazdy, zdecydowaliśmy, że to Victor ją nałoży. Zwołaliśmy go na dół, no i mimo 20minutowych sprzeciwów dał się namówić, na nałożenie gwiazdy, a tak na prawdę na prośbę Trudy. A potem było już wszytko pięknie ozdobione. 
 -Dobrze, kochani macie gorącą czekoladę! Zasłużyliście. - Powiedziała Trudy i rozdała nam kubki. A gdy już się napiliśmy gorącej czekolady i pogadaliśmy to wróciliśmy do swoich pokoi. Tam jeszcze mogliśmy ozdobić swoje łóżka i mieliśmy iść spać. Ja tylko dałam lampki i poszłam spać.

JEDEN DZIEŃ PRZED ŚWIĘTAMI!


Jak zwykle wstałam jako ostatnia, bo już nikogo nie było w pokoju.
-Ludzie, moglibyście chociaż raz mnie obudzić! - Krzyknęłam, mam nadzieję, że to usłyszeli. Powoli wstałam i wyjrzałam przez okno, czy chociaż jest jeden płatek śniegu, ale jak zwykle tylko jedna wielka chlapa.
Powoli wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki, a tam zrobiłam poranne czynności i poszłam potem na śniadanie. Tam zastałam wszystkich w dobrych humorach, ale jak mnie zobaczyli, to ucichli. Usiadłam powoli koło Eddiego, a on na przywitanie dał mi całusa w policzek. Zauważyłam, że Joy i Jerome siedzieli koło siebie uśmiechając się.
-Co masz zły humor?! - Zapytała Willow.
-Wiesz, kto by nie miał! - Podniosłam głos.
-Co się stało?! - Zapytał Eddie.
-No nie wiem, nikt mnie nie obudził na śniadanie, a teraz przez dwa głodomory nic tu nie ma dla mnie. - Powiedziałam.
-Dwa?! - Zapytał Eddie. -Alfie i ..
-I TY! - Powiedziałam.
-Oj! Nie denerwuj się Trixi, zaraz coś się wymyśli. - Powiedział.
-Ja już wymyśliłam, robicie mi śniadanie. - Powiedziałam, a Alfie zaczął się śmiać, a Eddie się uśmiechnął szeroko. -Ja nie żartuję, albo robicie śniadanie, albo mnie popamiętacie do końca życia. - Podniosłam głos, a im miny zmalały, po chwili nie ruszali się z miejsca, a po chwili wystrzelili jak z procy do kuchni.
-Dobra, Joy?! - Zaczęłam.
-Co?!
-Ty i Jerome,pogodziliście się?! - Zapytałam.
-Tak. - Powiedziała.
-Super.
-Dobra, plan dnia. Na razie się obijamy, a pod wieczór idziemy na miasto. Tak?! - Zapytała Joy.
-No, wieczorem ładnie jest podświetlone miasto. - Powiedziała Mara, a mi dostarczono śniadanie, które składało się z tostów, gofrów, owoców, kawy.
-Dziękuję. - Powiedziałam i dałam całusa Eddiemu.
-Ja też chce?! - Krzyknął Alfie wystawiając twarz z ustami złożonymi w dziubka.
-Zaraz ci mogę dać, ale z pięści w twarz! - Podniósł głos Eddie.
-To ja jednak zrezygnuję. - Powiedział Cicho Alffie i obrócił się na pięcie, a wszyscy zaczęli się śmiać.
Po skończonym śniadaniu, każdy robił co chciał, ale wszyscy się zebraliśmy w salonie i oglądaliśmy Świąteczny film, a gdy się skończył, to rozeszliśmy się do pokoi, ja i Eddie poszliśmy do mojego, bo chciałam mu pokazać, jak ozdobiłam swój pokój.
Gdy byliśmy w moim pokoju, to usiedliśmy na łóżko, a ja włączyłam lampki. Eddiemu chyba się spodobało, bo cały czas się uśmiechał. No, a po chwili zaczął się wygłupiać, a ja tylko robiłam zdjęcia, potem jeszcze chwile gadaliśmy i się śmialiśmy. A potem Eddie sobie wymyślił wspólne zdjęcia, cały czas mówił, że musi mieć pamiątkę ze wspólnych świąt, no oczywiście on kolekcjonuje nasze zdjęcia. A ja wymyśliłam, że trochę się pośmiejemy przy tym, więc znalazłam czapki mikołaja i zaczęliśmy robić sobie zdjęcia ze śmiesznymi minami. Gdy zrobiliśmy sobie chyba już ze 100 zdjęć i szykowaliśmy się do następnego,to do pokoju wszedł Fabian.
-Co robicie?! - Zapytał.
-Eddiemu, zachciało się zdjęć. A co?! - Zapytałam.
-Idziemy na miasto. - Powiedział.
-Okey, powiedziałam. - Oddałam telefon Eddiemu, złapałam kurtkę i pobiegłam na dół, a Eddie zaraz za mną.
Po 30minutach jeździe autobusem byliśmy w centrum miasta, gdzie wszyscy zaczęli oglądać miasto, które było ślicznie ozdobione. Gdy tak już łaziliśmy z 30 minut to odeszłam od Eddiego, mówiąc mu, że muszę pogadać z Joy. Podeszłam od niej i zabrałam ją od Jeroma i uciekłyśmy od nich razem do ... sklepu. Tam właśnie chciałyśmy kupić chłopakom prezenty na święta, no umawiałyśmy się, że tylko Trudy kupuje, ale chciałyśmy chłopakom zrobić niespodziankę.
Przeszukałyśmy chyba wszystkie sklepy na mieście i nic nie mogłyśmy znaleźć, ale nareszcie znalazłyśmy. Gdy wyszłyśmy ze sklepu, to nie mogłyśmy, pokazać się chłopakom przecież z prezentami, więc musiałyśmy wrócić do domu. Gdy już byłyśmy w drodze to zadzwonił mi telefon, był to Eddie. Odebrałam:
-Hallo?!
-Siemka, gdzie ty się zapodziałaś?!
-WoW! Po półtorej godziny zobaczyłeś, że mnie nie ma?!
-Na początku, myślałem, że gadasz z Joy, potem zacząłem się martwić, a teraz ... - Zaczął mówić.
-A teraz nam tu wariuje z tęsknoty. - Usłyszałam Alfiego i śmiech chłopaków.
-Nie prawda! - Powiedział.
-Nie wcale. - Usłyszałam Fabiana.
-Skoro ci tak tęskno, to wracaj do domu. - Powiedziałam i się rozłączyłam.
Razem z Joy, siedziałyśmy w domu i czekałyśmy na resztę, pijąc gorącą czekoladę.
Nagle do domu wszyscy weszli, ale pierwsze co zrobili to poszli do swoich pokoi, co mnie i Joy bardzo zdziwiło, ale po chwili przyszli do nas.
-A wy co, tak do pokoi?! - Zapytałam.
-Ci debile, czyli Alfie i Jerome powrzucali nas do zamarzniętej fontanny. - Powiedział Eddie.
-Co?! - Krzyknęłam.
-Tak, wiem debile.
-Jak ja mogłam to ominąć?!
-Co?! A o nas się nie martwisz?! - Zapytał.
-Nie ... no martwię, ale to musiało być piękne. - powiedziałam.
-Piękne to było, gdy Eddie się zemścił. - Powiedział Fabian. I tak właśnie minął cały wieczór, na opowieści ich przygody.


Święta Bożego Narodzenia!



Tym razem, rano mnie obudziła Joy, jedno szczęście w tym szczególnym dniu. Moją tradycję, ciągnęłam dalej, pobiegłam do okna i spojrzałam przez nie, ale dalej śniegu nie było, no szkoda. Wzięłam ciuchy i uczyniłam poranne czynności, a otem poszłam na Świąteczne Śniadanie. Gdy tylko je zjedliśmy, to poszliśmy pooglądać Świąteczne filmy, które Mara i Fabian wypożyczyli wczoraj na mieście.
Gdy filmy się skończyły, wszystkie, to poszliśmy do swoich pokoi, szykować się na Wigilię. Chłopaki, mają łatwo, bo tylko muszą nałożyć garnitury i tyle. A my zebrałyśmy się w jednym pokoju i zaczęłyśmy przymierzać jakieś kiecki, no przynajmniej one, ja miałam już sukienkę i miałam, zamiar ją nałożyć.


Po godzinie, byłyśmy gotowe, więc zeszłyśmy na dół, tam czekali na nas chłopaki, którzy gdy tylko nas zobaczyli to rozszerzyli szeroko oczy.
-Ślicznie wyglądasz Gaduło. - Powiedział i pocałował mnie w policzek.
Wszyscy razem poszliśmy do jadalni i zaczęliśmy jeść pyszności Trudy.
Po 30minutowej obrzerce, poszliśmy wszyscy razem do salonu i usiedliśmy na kanapie, a Trudy zaczęła nam rozdawać prezenty.
Fabian i Mara dostali jakieś książki naukowe, no i Joy też, Alfie, dostał Zestaw Małego Magika, Willow sztucznego jednorożca, Jerome, sprzęt do kawałów, no i zostałam ja i Eddie.
-Mam nadzieję, że długo będziecie razem. - Powiedziała.
-Czemu?! - Zapytałam.
-Bo macie wspólny prezent. - Powiedziała Trudy.
-Słyszałaś Yacker, teraz nie wolno ci ze mną zerwać. - Powiedział
-Dziwne ... właśnie miałam ci to samo powiedzieć. - Powiedziałam, a reszta się zaśmiała. Była to mała koperta, nie miałam pojęcia co w niej jest, więc lekko ją otworzyłam, a gdy ujrzałam środek to oniemiałam.
-Co tam jest?! - Wszyscy zapytali.
-Trudy kocham cię. - Powiedziałam.
-Ja też cię kocham. - Odezwał się Eddie.
-Co dostaliście?! - Zapytali wszyscy.
-Bilety na koncert Sick Puppies. - Powiedział Eddie.
-E tam. - Wszyscy jęknęli. Nagle Trudy wyjęła jeszcze jeden prezent.
-To dla Jeroma. - Tak to było od Joy, Jerome dostał zestaw, do układania włosów. Z czego był zadowolony, a inni się śmiali.
-Następny, dla Eddiego. - Powiedziała.
-Jeszcze po jednym mamy?! - Zapytał Alfie.
-Ale to nie ode mnie te dwa. - Powiedziała Trudy.
-To od kogo Jerome to dostał?! - Zapytał Alfie.
-Pomyśl Debilu! - Powiedziałam.
-Aaa... Od Joy, Czyli Eddie od Patrici. - Powiedział
-WoW! Geniusz! - Skomentowałam.
-Nie trzeba było. - Powiedział Eddie.
-Taaa.. Otwórz! - Eddie posłusznie zaczął otwierać prezent, a w środku zastał, kurtkę skórzaną, która tak bardzo mu się podobała, wiele razy pokazywał mi ją w internecie, więc mu wreszcie kupiłam.
-Dziękuję. - Powiedział Eddie i ją przymierzył, na szczęście była akurat. No ale zdjął ją po chwili, no bo mu nie pasowała do stroju.
-No to jeszcze proszę to już ostatni dla ciebie Patricio. - Powiedziała Trudy.
-Od Eddiego pewnie Co nie?! - Zapytał Alfie.
-Nie od Świętego Mikołaja. - Powiedział ironicznie mój chłopak. -Dziecko z Ciebie, już nawet ja wiem, że on nie istnieje.
-Za to wierzysz, w kosmitów i zombie. Tak ja jestem dzieckiem. - Skomentował Eddie. Za to ja powoli otwierałam swój prezent, a w środku zastałam piękny naszyjnik, który od razu został nałożony przez Eddiego na moją szyję.
-Eddie, to prawdziwe złoto?! - Zapytała Mara.
-No, chyba aż na tyle tą ją nie ceni, co nie?! - Powiedział Jerome, a ja popatrzyłam na naszyjnik.
-Nie ważne czy złoto, czy nie. Mi się podoba. - Powiedziałam.
-A jak obstawiasz?! - Zapytał Alfie.
-Raczej nie. - Powiedziałam.
-Czemu tak myślisz?! - Zapytał Eddie.
-Proszę cię, złoto jest strasznie drogie, aż tyle to warta nie jestem. - Powiedziałam.
-Bo jesteś o wiele, wiele, więcej warta. - Powiedział i pocałował mnie.
-Ale przynajmniej zgadłam. - Powiedziałam.
-Właściwie to nie. To jest złoto. - Powiedział Eddie.
-Co?! - Dziewczyny krzyknęły.
-Jerome czemu nie jesteś taki?! - Powiedziała Joy.
-Mam być taki jak Eddie?!
-Tak, on jest romantyczny. - Powiedziała, a wszyscy się zaśmiali.
-Czajcie śnieg pada! - Krzyknął Alfie. A wszyscy wstali i wyszliśmy na dwór.
-No nareszcie! - Powiedziałam i tylko poczułam, że Eddie mnie obejmuje. Narzucił mi kurtkę i zaczęliśmy się wygłupiać na śniegu.
Właśnie tak mijają święta w domu Anubisa, mam nadzieję, że będzie ich więcej.

Koniec!

P.S. - No, dobra dość dłuuuuuugie wyszło, przepraszam, że tak późno, ale w święta nie miałam jak wejść. Mam nadzieję, że się podoba, proszę o komki?!

Gaduła;*

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Rozdział 6

Eddie;
Patricia, jest dziwną osobą, a raczej dziewczyną. Nie za bardzo da się ją rozszyfrować, jest tajemnicza, zamknięta w sobie, nie mówi na głos o swoich uczuciach, przeżyciach czy innych takich. Jest otwarta, ale w inny sposób, no przynajmniej tyle wywnioskowałem z naszej rozmowy. Widać, że coś ukrywa, że ma coś takiego w sercu, że chce komuś powiedzieć, a nie umie. Tylko co?!
No, ale ja się tym nie będę teraz przejmował, przecież ona ma od tego swoich przyjaciół, którzy i tak tego nie widzą, bo są głupi. Oczywiście nie obrażając ich, ale oni nie mają żadnego pojęcia, o niej. Tyle ją znają, a nie widzą tego, że coś ją dręczy, że ona coś ukrywa. Ale tym ciemnotom się nie przetłumaczy do rozumu.
Patricia to wyjątkowa dziewczyna, nie jest taka jak inne, a to już wielki plus, przynajmniej jak dla mnie. Nie jest natrętna, ani nie chwali się tym jaka jest, po prostu Jest Sobą i To Bardzo W Niej Cenię.
Gdy tylko weszliśmy do domu, to Patricia tylko się, pożegnała i poleciała na górę, pewnie wziąć prysznic, no i ja najprawdopodobniej pójdę w jej ślady. Poszedłem do swojego pokoju i szybko wyciągnąłem nowe ciuchy na przebranie się, gdy miałem już skompletowane ciuchy to poszedłem do łazienki. Tam tylko stanąłem przed lustrem i zacząłem myśleć, co ja tu tak na prawdę robię?! Przecież  w Ameryce mam wszystko czego potrzebuję: Mamę, Dom, Przyjaciół. A tu?! A tu nic nie mam. Więc po cholerę tu jestem?!
Nie, że tu jest źle, ale ja tu nikogo nie znam, nikt mnie nie lubi, a w ogóle źle tu się czuję. Nie za bardzo mi się tu podoba, jakiś szurnięty woźny, ludzie jacyś dziwni i jeszcze te głupie zasady.
No nic, trzeba się wykąpać, szybko się pozbyłem ciuchów i wlazłem pod prysznic, puściłem wodę, podniosłem głowę do góry i patrzyłem na lejącą się wodę na mnie. Nagle poczułem, że woda unosi mi się po kostki, cały czas się podnosiła, jakby nie ubywała, chciałem otworzyć drzwi od kabiny, ale nie mogłem, jakby były zamknięte, a poziom wody dalej się unosił. Powoli zaczął mi się gać do pasa i dalej się podnosił, próbowałem zakręcić wodę, ale też nie mogłem, nie wiedziałem co tu się dzieję. Zacząłem krzyczeć i prosić o pomoc, ale przecież nikogo nie ma w domu, oprócz mnie i Patrici. Krzyczałem cały czas, ale po chwili woda napełniła się tak, że musiałem wziąć wdech i wytrzymać jak najdłużej pod wodą.

Patricia;
Wzięłam tylko szybki prysznic i poszłam do swojego pokoju. Zaczęłam suszyć włosy i układać je w moją codzienną fryzurę. Udałoby mi się to zrobić do końca, gdyby nie to, że usłyszałam krzyk Eddiego, na początku wzięłam to za żart, czy coś takiego, ale zaczął krzyczeć "Pomocy". W tej chwili trochę się przeraziłam, więc zeszłam na dół i poszłam do jego pokoju, ale nikogo tam nie było. Więc musi się kąpać, podeszłam do drzwi od łazienki i zapukałam lekko. Ale żadnej odpowiedzi, więc zapukałam jeszcze raz.
-Eddie ... Wszystko okey?! - Zapytałam. Ale nie uzyskałam, żadnej odpowiedzi.
-Eddie ... Nie Żartuj sobie! Wszystko okey?! - Zapytałam znowu.
-Bo zaraz tam wejdę. - Powiedziałam, no ale przecież on się kąpie, więc to nie zręcznie tak, ale nie usłyszałam, żadnego sprzeciwu, lekko pociągnęłam za klamkę i zrobiłam małą szparkę, przez którą zaczęła wylewać się woda. Gdy otworzyłam szerzej drzwi to zobaczyłam Eddiego, siedzącego na podłodze. Był owinięty ręcznikiem w pasie, a u góry był goły i muszę przyznać, że ma nie złą klatę.
-Hej. Wszystko okey?! - Zapytałam dziwnie na niego się patrząc, a on odwrócił wzrok na mnie.
-Nie za bardzo. - Powiedział.
-Czemu krzyczałeś?! - Zapytałam.
-Brałem prysznic i nagle, brodzik zaczął się napełniać wodą, nie mogłem otworzyć drzwi od kabiny i jeszcze wody nie mogłem zakręcić, jakby ktoś to zrobił i chciał mnie zabić tam. Woda już przerosła mnie, dusiłem się tam i nagle cię usłyszałem, a gdy zapukałaś w drzwi, wtedy drzwiczki się otworzyły i już. - Powiedział lekko zdezorientowany.
-Musiałeś mocno się walnąć w głowę. - Powiedziałam.
-Nie, to działo się na prawdę. - Mówił, wstając i patrząc jeszcze na prysznic.
-Eddie, uderzyłeś się w głowę i to ci się przewidziało i już. A teraz się ubierz. - Powiedziałam.
-To było na prawdę, coś dziwnego dzieje się w tym domu. - Powiedział Eddie, szeptem gdy wychodziłam.
A jeśli to na prawdę się stało, jeśli serio ktoś go chciał zabić, ale po co?!

P.S. - Dziś taki krótki, bo dawno nie było nic dodawane i przepraszamy, że tak rzadko, ale w drugiej klasie jest sporo nauki. Następnym razem będzie dłuższy. Obiecuję.
Komentujcie - Motywujecie.

Gaduła;*

poniedziałek, 17 listopada 2014

Rozdział 5

Patricia:
Eddie złapał dwie łopaty i taczkę, a po chwili do mnie podszedł i dał mi jedną z nich, a ja z niechęcią  złapałam przedmiot.  Zaczęliśmy brać ten nawóz i rozrzucać go pod kwiaty, jak na razie obyło się bez wojny i kłótni. Chodź jeszcze wszystko przed nami, bo przecież nie da rady nic nie zmajstrować kiedy jesteśmy we dwójkę.
-Eddie?! - Zaczęłam powoli
-Hmm..? 
-Jak podoba ci się w naszej szkole?!
-No, jest spoko. A czemu się pytasz?
-Tak o.  ... A co ci się tu podoba?! - Ciągnęłam dalej.
-Tak serio to nic. Chodź niektóre dziewczyny to niezłe laski jak na Brytyjki - Zaśmiał się chłopak
-Jakieś konkrety?
-No nie wiem, te z domu Izydy i z domu Hathor. - zastanowił się przez chwilę -Ah! Zapomniałem, jeszcze przecież ty Yacker
-Ha! Ha! Jesteś prze zabawny- przewróciłam teatralnie oczami
-A czemu pytasz?!
-Wpadłeś w oko jednej dziewczynie, więc jestem ciekawa
-Ah! Czy chodzi może o ciebie?!
-Nie, chyba śnisz skunksie
-Szkoda - Powiedział z udawanym smutkiem. Lecz po chwili obydwoje wybuchnęliśmy ogromnym śmiechem
-A nie jesteś ciekaw o jakiej lasce mówię?
-Nie.
-Czemu?!
-Nie obchodzą mnie dziewczyny. - Powiedział.
-WoW! Nie sądziłam, że to od ciebie usłyszę. - Zaśmialiśmy się razem.
-Nie, że wcale mnie nie obchodzą tylko, że wkurza mnie to, że jakieś barbie za mną latają. Jakbym chciał mieć dziewczynę, to bym się starał o którąś, ale o jakąś normalną.
-Czyli jaką?!
-Nie, wiem na przykład ... jak Ty! Normalna, da się pogadać, pożartować, nie obraża się za wszystko, nie przejmuje się makijażem, ubraniami. I jest Spoko, Dziewczyna Idealna. - Powiedział i pojechał z taczką do kwiatów, a ja się chyba zarumieniłam. To było dość słodkie, ale nie mogę tak myśleć, przecież Joy jest w nim zakochana.
-Miło to słyszeć. - Powiedziałam z uśmiechem
-To teraz moja kolej...
-Kolej na co??
-Na pytanie. Więc skoro wiemy co ze mną i dziewczynami to teraz gadaj co z tobą?!
-Ze mną i dziewczynami?? Przyjaźnimy się. Nic więcej. Orientacji nie zmieniłam.
-Haha, wiesz o co mi chodzi. Czu ty nikogo nie masz?? Bo raczej nie wierzę, że za taką dziewczyną jak ty nikt się nie ogląda...
-Oglądać to może i się oglądają ale wolą nie ryzykować. Zresztą chłopacy w naszym wieku raczej gustują w takich laskach jak Amber, a nie w takich wrednych i wygadanych francach jak ja...
-Bez przesady, niektórzy na pewno, by cię zechcieli, ale lepsze pytanie, których ty chcesz?! - Zapytał.
-Heh. Zadajesz trudne pytania. - Powiedziałam lekko się uśmiechając.
-No, weź jaki jest twój ideał?! - Zapytał.
-Nie szukam ideału, bo ideały nie istnieją. - Powiedziałam, a ten się dziwnie na mnie popatrzył.
-Szukam chłopaka, który będzie szczery, będzie mu na mnie zależało. Który będzie mnie rozśmieszał, pocieszał, będzie przy mnie. A co najważniejsze, że nie będzie taki jak inni.
-To znaczy?! - Zapytał.
-Nie będzie taki, że dziewczyna na pocieszenie lub, aby się pochwalić chłopakom, tylko będzie mnie serio traktował. - Powiedziałam.
-Czyli tak wygląda twój ideał?!
-Nie musi być idealny co do joty, bym go Kochała. Wystarczy by ...
- Był. - Dokończył razem ze mną.
-Ta, chciałbym taką dziewczynę, ale każda zawsze odejdzie ode mnie. - Powiedział.
-Dlaczego?! - Zapytałam.
-Bo, zawsze znajdzie jakiegoś przystojniejszego lub bardziej umięśnionego chłopaka ode mnie i do widzenia. - Powiedział.
-Nie wszystkie są takie?! - Powiedziałam.
-Ale jak na razie tylko na takie trafiłem. I teraz wolę być singlem. - Powiedział.
-A dziewczyna, która się w tobie zakochała?!
-To niech się odkocha, chyba, że to ty to Bardzo mi miło. - Powiedział i się zaśmiał. Pewnie powiedział to by wreszcie rozluźnić atmosferę.
-A jeśli powiem ci, że ta dziewczyna, jest gotowa zrobić dla ciebie wszystko?!
-Każda tak na początku mówi i proszę cię, więcej o niej nie gadajmy. - Powiedział i znów pojechał z taczką pod kwiatki.
No i super, Joy chce bym z nim gadała o niej, a ten chce bym już o niej mu nie wspominała. Po prostu się wpakowałam, no i co ja mam powiedzieć Joy?! Że on nie chce mieć dziewczyny, bo już wiele dziewczyn go zraniło?! Przecież  ...  zresztą co ja gadam?! Niech se sama radzi, skoro on nie chce to nie. Nie będę go zmuszać, trochę mi go szkoda. Przecież on nie jest wcale taki zły, a tak dużo dziewczyn go zraniło.
-To co?! Koniec! Idziemy do domu?! Tak śmierdzę, że będę się kąpać chyba z dwie godziny. - Powiedział wyrywając mnie z myśli.
-No, pewnie. Ja też muszę się umyć. - Powiedziałam.
Wracaliśmy razem do domu, nie odzywając się do siebie, chodź miałam wielką chcę zapytać się jego, tak na prawdę czemu nie chce mieć dziewczyny, przecież po porażce powinien się podnieść, a nie całkiem się poddać?! No, ale nie chcę już go bardziej dołować.
-No dajesz, widzę, że się dręczysz. - Powiedział.
-Co?!
-No, powiedz o co chodzi?! - Zapytał.
-Czemu sobie odpuściłeś dziewczyny?! Ale tak serio, no weź, bo raz się
nie udało czy dwa?! - Powiedziałam.
-Nie wyszło i już nigdy więcej nie wyjdzie. - Powiedział.
-Nie powinieneś tak, mówić. Upadłeś to teraz powstań. - Powiedziałam i weszłam do domu.

P.S. - Okey, tutaj taki o rozdział. Nie wiem czy wam sie spodoba czy nie?! Ale proszę o komy.

Gaduła;*

środa, 29 października 2014

Rozdział 4

Patricia;
Matko! Siedzę w jadalni z nowym i sprzątamy, bo Alfie i Jerom, zwiali i my musimy za nich sprzątać. To oni powinni być na naszym miejscu, a przynajmniej na moim, bo ja nic takiego nie zrobiłam, ale jak zawsze wszystko leci na mnie. Bo to ja jestem ta najgorsza.
Matko! Czemu ja mam takiego pecha i muszę właśnie sprzątać z tym debilem. On mnie tak wkurza! Nie wiem co Joy w nim widzi, no oprócz tych z nieładem ułożonych włosów i pięknych oczu. Stop! Patricia! Co ty gadasz?! Opanuj się! - Skarciłam się w myślach.
-Gaduło! ... Gaduło! - Krzyknął do mnie Eddie
-Czego Skunksie?!
-Może byś mi pomogła, a nie gapisz się tylko na mnie. Rozumiem, że powala cię to, że jestem taki przystojny, ale przystopuj kochanienka. - Powiedział.
-Że co?! Że niby co?! Wcale nie jesteś przystojny! I nigdy więcej na mnie nie mów kochanienka, ani Gaduła. Jasne?!
-Jak ja mam na ciebie nie mówić, "Gaduła" jak wciąż nadajesz, zamiast pomóc mi sprzątać?! - Powiedział.
-Oj! Już się ucisz! - Krzyknęłam i zaczęłam sprzątać ze stołu. Co on sobie myśli?! Że tak o, przyjeżdża do szkoły i będzie się tak rządził?! Co za palant! Jak ja go nieznoszę.
-Opowiedz coś o sobie. - Powiedział po chwili ciszy.
-Po co?!
-Wiesz, będziemy to sprzątać, około godziny, a nawet dłużej, więc mamy dużo czasu by się poznać. A ja nic o tobie nie wiem, zresztą jak o was wszystkich.
-A co chcesz wiedzieć?! - Zapytałam.
-Wszystko, co lubisz, jaka jesteś?! - Powiedział, trochę mnie to wszystko zdziwiło, nigdy nikt się mną nie interesował i nie pytał co lubię czy jaka jestem?!
-Jestem ... jestem ... - Nie wiedziałam za bardzo co powiedzieć.
-Inna?! - Zaproponował to słowo.
-Jestem inna, niż większość dziewczyn. Nienawidzę romansideł czy jakiś miłosnych bzdetów.
-No, proszę jak ja. Irytują mnie ludzie, którzy wciąż gadają o miłości. - Powiedział, a ja się zaśmiałam.
-Tak, a Filmy?! Matko! Kto na grywa takie idiotyczne romansidła?! Rozumiem jakiś dobry...
-Horror. - Dokończyliśmy razem moje zdanie i się zaśmialiśmy.
-Znasz się na filmach?! A co do muzyki?! - Zapytałam.
-Hmmm.... Trudny wybór, ale te lepsze zespoły to AC/DC. - Powiedział.
-Ale najlepszy to Sick Puppies. - Powiedziałam.
-No, proszę znamy się na muzyce. - uśmiechnął się zawadiacko
-No, a jak to klasyk.
-Kto tego nie słucha, - Zaczął.
-Ten nie żyje. - Dokończyłam.

Przez większość, czasu razem z Eddiem gadałam i się śmieliśmy z byle czego. Okazało się, że mamy dużo wspólnego, słuchamy tej samej muzyki, mamy ten sam gust, styl. I wiele innych rzeczy, chodź tak wiele nas łączy to i tak mnie strasznie irytuje. Dobrze mi się z nim gada i w ogóle, tak mnie wkurza, jak nie wiem co. Czasem jedzie z takimi tekstami, że po prostu nie mogę wytrzymać.
Gdy skończyliśmy sprzątać stół po naszej walce na żarcie, to rozeszliśmy się do naszych pokoi, od razu gdy weszłam to rzuciłam się na łóżko i zaczęłam myśleć, o pewnym blondynie. W sumie to on nie jest taki zły, fajnie się z nim gada i szybko mija czas, gdy spędzamy go ze sobą.
-Patricia! - Krzyknęła mi Joy do ucha.
-Co?! - Zapytałam.
-Teraz sprzątałaś z Eddiem co nie?! - Zapytała i usiadła na brzegu łóżka.
-No tak. I co?!
-Może wspominał coś o mnie?! - Zapytała, a ja nie wiedziałam co powiedzieć.
-Wiesz, nie.
-Ale będziecie mieli razem karę, może byś się wypytała jego co i jak. Co?! - Zapytała z nadzieją w oczach, a ja nie miałam serca by odmówić.
-No, spoko. Pogadam z nim.
-Oh Pat jesteś najlepsza! - wykrzyknęła Joy po czym zaczęła mnie dusić. Czytaj przytulać.
No proszę a jednak sobie Fabiana odpuściła... To się chłopak ucieszy.

~*~*~

Rano, gdy Joy mnie obudziła, to jak najszybciej, poleciałam do łazienki. Umyłam się, ubrałam, umalowałam, a dy byłam gotowa to wróciłam do pokoju. Wszystkie moje rzeczy  wrzuciłam  do szafki, a sama wzięłam torbę i pobiegłam na dół na śniadanie. Akurat już wszyscy byli, więc było tylko jedno wolne miejsce, pomiędzy Eddiem, a Marą. Więc, podeszłam tam i usiadłam.
-Siemka. - Powiedziałam.
-Hej. - Powiedział każdy.
-Siemka. - Powiedział Eddie i się do mnie uśmiechnął, a ja odwzajemniłam gest, a po chwili wzięłam gofra i polałam go bitą śmietaną i zaczęłam wcinać. Jednak po chwili przyszła Trudy i kazała nam iść do szkoły, bo mówiła, że zaraz się spóźnimy. Każdy zaczął wychodzić z jadalni, tylko jeszcze Eddie łapał naleśniki do ręki, gdy wszedł Victor.
-Panno Williamson, Panie Miller, państwo zostają. - Powiedział.
-Niech zgadnę kara?! - Spytałam
-Tak,  jak widzicie mamy, za szkołą piękny ogród, ale nie mamy nikogo kto by się nim zajmował, więc aż do odwołania będziecie się o niego troszczyć. A więc, proszę się przebrać i iść zacząć pracować, a od jutra będziecie robić to po lekcjach. - Powiedział
-A nie uważasz Victorze, że nasza edukacja jest ważniejsza od tych twoich  kwiatuszków?
-Nie pyskuj mi tu chłopcze tylko jazda do ogrodu! - warknął dozorca, a my posłusznie wyszliśmy z jadalni.
Dziesięć minut później byliśmy już gotowi (było by szybciej ale Eddie musiał poprawić włosy) więc Rodenmaar zaprowadził nas do ogrodu za głównym budynkiem kampusu. Gdy tam doszliśmy moje nozdrza zaatakował okropny zapach.
-Co to za cuchnące świństwo?? Alfie znów skarpetek nie uprał?? - zapytał Eddie przez zaciśnięty nos
-To się nazywa kompost. I macie mi nim posypać kwiatki. Zrozumiano? Mam nadzieję, a jak skończycie to Trudy przyda się pomoc przy obiedzie - i już miał zamiar odchodzić ale odwrócił się i dodał - I bez żadnej bójki, jasne??
-Tak jest - powiedzieliśmy równocześnie

piątek, 17 października 2014

Rozdział 3

Eddie;
Joy, była taka miła i pomogła mi odnaleźć klasę, a także pokazała mi gdzie są poszczególne klasy, no i pokazała mi moją szafkę. Jest bardzo miła, przyjazna i taka zawsze wesoła, dziwię się, że człowiek, może być taki wesoły codziennie. No ale?! Razem z Joy poszedłem do klasy, gdzie miała odbyć się pierwsza lekcja - Chemia. Joy mówiła mi, że pan od Chemii jest spoko. I taką mam nadzieję, bo niech sobie facet nie myśli, że ja będę się starał na jego lekcjach. Gdy weszliśmy do sali, to zobaczyłem pięć okrągłych stołów, do których było po pięć-sześć krzeseł. Po prostu super?! I gdzie ja teraz usiądę, w normalnej klasie to bym usiadł w ostatniej ławce jak zawsze, a teraz?! Muszę obok kogoś usiąść. Joy od razu poleciała i usiadła koło Fabiana, no i niestety nie było u nich w stoliku więcej miejsc. Stałem przy wejściu i głupio się gapiłem na klasę, nagle Patricia do mnie podeszła, złapała za rękę i pociągnęła do swojego stolika. Gdy trzymała mnie za rękę to poczułem takie miłe dreszcze.
-Siadaj. - Powiedziała i siadła na swoje miejsce, a ja usiadłem koło niej.
-Dzięki. - Powiedziałem.
-Taa...! Jesteś Amerykaninem. - Bardziej stwierdziła, niż zapytała.
-No. - Wymruczałem.
-To zapamiętaj sobie, nigdy więcej, takich akcji, bo zaczną ciebie obgadywać. Jeśli chcesz przeżyć w tej szkole, to lepiej nie miewaj, więcej takich akcji, bo będą uważać ciebie za mięczaka.  - Powiedziała.
-Co za pocieszenie. - Powiedziałem z ironią. -Tylko wiesz, ja nie za bardzo mam z kim siedzieć.
-Na Chemii, możesz tu, a potem to raczej sobie poradzisz. - Powiedziała.
-Mam taką nadzieję. - Powiedziałem, chodź bardzo w to wątpiłem. Patricia, mówiła to wszystko z taką obojętnością, ciekawe w ogóle czemu mi pomagała?! Przecież, podobno ona wita tu nowych dość ostro, a mi jak na razie nic nie zrobiła, no właśnie jak na razie. Trochę to dziwne, bo z tego co mi Joy, opowiadała, po drodze do szkoły, to Patricia jest wredna, złośliwa, oschła i nienawidzi nowych, a teraz jakoś mi pomogła i w ogóle tak jakoś. Może to przez to, że jestem jej sąsiadem i chce mi pomóc, chodź wątpię w to. Może po prostu jej się spytać czemu mi pomaga?! Tak! To najlepszy pomysł.
-Czemu mi pomogłaś?! - Zapytałem cicho.
-Bo nie chcę, żebyś wyszedł na debila. - Powiedziała.
-Z tego co mi mówiła Joy, to właśnie chcesz, zrobić z nowego Debila?! - Powiedziałem patrząc na nią.
-Taaa... Ale .. - Zaczęła.
-No, ale...?!
-Ale, nie z ciebie.
-Och! Czuję się zaszczycony, Gaduło. - Powiedziałem.
-Że jak mnie nazwałeś?! - Prawie, że krzyknęła.
-Gaduła?! Wiesz, strasznie dużo gadasz, dziś rano to ci się buzia nie zamykała. - Powiedziałem z wielkim uśmiechem. - No, ale nie zbaczajmy z tematu?! Czemu mi pomogłaś?!
-Po 1. Nigdy więcej tak na mnie nie mów Skunksie. Po 2. Pomogłam ci, żebyś pierwszego dnia nie wyszedł na Debila. I teraz wiem, że popełniłam błąd. - Krzyknęła.
-Panno Williamson proszę o spokój. - Podniósł głos, nauczyciel, który właśnie wchodził do klasy, gdy na niego spojrzałem to już wiedziałem, że to właśnie ON to MÓJ OJCIEC!
-Też się za panem stęskniłam. - Powiedziała Patricia, ze sztucznym uśmiechem.
-No, nic. Witam was w nowym roku szkolnym. Jak już widzicie, doszedł do naszej szkoły jeden nowy uczeń. - Powiedział.
-Zajebiście. - Powiedziałem cicho i usłyszałem cichy śmiech Patrici.
-Jest To Eddison Miller z Ameryki, mam nadzieję, że go miło przywitacie. - Powiedział, a wszyscy zaczęli bić brawo.
-Tak na przyszłość, proszę pana. To jestem Eddie. - Powiedziałem, a Jerom, Alfie i Patricia się zaśmiali.
-Proszę zapisać temat. "Lekcja organizacyjna. Zapoznanie się z regulaminem szkoły i regulaminem pracowni Chemicznej." - Powiedział, jakby nie słyszał mojej uwagi, a wszyscy zaczęli pisać, temat. A po chwili Sweet zaczął czytać nam regulamin i mówić o wszystkim co niby jest ważne.

 ~*~*~
Gdy skończyły się lekcję, to każdy się spakował i zaczął powoli wracać do domu. Szedłem sam, gdy nagle ktoś do mnie dobiegł, była to Joy, stanęła koło mnie i szeroko się uśmiechnęła.
-Hej! I jak pierwszy dzień w szkole?! - Zapytała.
-Hej. No wiesz, nie jest źle. - Powiedziałem.
-A co ktoś dał ci w kość?! - Zapytała.
-No wiesz, Gadułą nie jest za miła. - Powiedziałem, i lekko się zaśmiałem.
-Gaduła?! - Zapytała ze zdziwieniem.
-Patricia. - Powiedziałem, a ta się lekko uśmiechnęła.
-Dobra, to chodź na obiad. - Powiedziała i przyśpieszyliśmy kroku. Po 10min. byliśmy w domu, Joy rzuciła torbę na krzesło stojące w holu, a raczej fotel i poszła do jadalni. Ja jednak poszedłem do pokoju, odłożyłem torbę i przebrałem się, a gdy byłem gotowy to poszedłem na obiad. Gdy wszedłem do Jadalni to wszędzie latało, jedzenie. Alffie i Jerom przeciwko Gadule.
-No bez jaj, ja jestem głodny. - Powiedziałem i podszedłem do Gaduły, koło której stała miska z spaghetti. Gdy byłem już koło niej i miałem zamiar zjeść trochę spaghetti to dostałem ciastem w twarz.
-Uuuuu.. - Zaczęli buczeć Alffie i Jerom.
-Zabiję. - Powiedziałem i rzuciłem tym spaghetti w nich, a wtedy oni ucichli, a Gaduła zaczęła się śmiać. A po chwili znów zaczęliśmy się rzucać jedzeniem. Ja i Gaduła kontra Alffie i Jerom. Zabawa trwałą by dłużej, gdyby nie to, że do jadalni wszedł Victor.
-Dość! Do szeregu! - Krzyknął, a my stanęliśmy przed nim.
-Kto to zaczął?! - Zapytał.
-To oni. - Powiedziałem równo z Patricią wskazując na Alffiego i Jeroma, ale ich już nie było.
-Oboje kara, codziennie roboty domowe, aż do odwołania. - Krzyknął.
-No chyba to są jakieś jaja.  - Powiedziałem.
-A zaczniecie od tego, ze tu posprzątacie. - Powiedział i wyszedł z jadalni.
-To są jakieś jaja, w jakim domu, uczniowie sprzątają?! - Powiedziałem.
-W tym domu. Przyzwyczaisz się, a jeśli będziesz się kolegował z Alffiem i Jeromem to będziesz miał tak codziennie. - Powiedziała.
-No i chyba z tobą też. - Powiedziałem.
-HA! HA! - Zaczęła mnie przedrzeźniać i poszła do kuchni.

P.S. - Dziś taki krótki i bez sensu, ale liczę na komy, więcej niż ostatnio mini 4komy.

Gaduła;*



poniedziałek, 13 października 2014

Rozdział 2

Eddie;
Leżę na swoim łóżku i dalej nie mogę w to uwierzyć, nie mogę uwierzyć w to, że ONA tu jest. Gdy ją złapałem, wziąłem na ręce i popatrzyłem jej w oczy to zobaczyłem w nich taki piękny błysk, a potem przed oczyma zobaczyłem, nasze pierwsze spotkanie.

" Od kilku dni byłem w nowym kraju, nowej miejscowości i nowym domu. Nikogo nie znałem, bo nawet nie wychodziłem z domu, nie znałem tu nikogo, więc nie ukazywałem się nikomu na oczy. Tego dnia wiał porywisty wiatr, drzewa kołysały się z jednego do drugiego boku. Było tylko słychać gwizdy wiatru i co jakiś czas moją mamę, która krzątała się po kuchni. Siedziałem w salonie na kanapie i oglądając telewizję, rozmyślałem o mojej nowej szkole, gdy nagle telewizor zgasł, tak samo jak światła.
-Oj, chyba korki poszły. - Zawołała, moja mama. 
-Może... - Wymruczałem.
-Eddie, idź do sąsiadów obok i się zapytaj czy mają prąd. - Powiedziała mama, a ja tylko zrobiłem na nią krzywą minę.
-Nie ma mowy, ja się stąd nie ruszam.- Powiedziałem.
-Eddie, no już się nie obrażaj, dobrze wiesz, że musieliśmy się przeprowadzić, a teraz nie marudź, tylko ubierz się i leć do sąsiadów i zapytaj się o prąd. - Powiedziała.  Ja już zrezygnowany zszedłem z kanapy zarzuciłem na siebie skórę i wyszedłem z domu. Poszedłem do pierwszego lepszego domu, czyli do domu po naszej prawej stronie, był dość duży, lekko żółtawy z jasno czerwonym dachem. Powoli otworzyłem furtkę i wszedłem na podwórko, a po chwili stałem przed dużymi brązowymi drzwiami. Lekko zapukałem w drzwi i zacząłem czekać, aż ktoś mi otworzy, słyszałem jak ktoś zbiega po schodach, więc stałem i patrzyłem na wycieraczkę pod moimi nogami. 
-Czego?! - Usłyszałem szorstkie pytanie. Powoli podniosłem głowę i wtedy zobaczyłem przepiękną dziewczynę, miała czarne lekko kręcone włosy, które opadały na skórzaną kurtkę z ćwiekami. Pod kurtką miała czarną bluzkę, a także miała czarne spodnie, i buty na małym koturnie, a do tego wszystkiego miała dobrze dobraną biżuterię. 
Powoli spojrzałem w jej oczy, w jej zielone oczy, który pięknie błyszczały i przyglądały mi się z ciekawością.
 -Czego chcesz?! - Powtórzyła z szorstkością jak na początku.
-Ymmm... Ja, bo ... Ja mieszkam obok ... i chciałem się zapytać, czy jest u was prąd, bo u mnie nie ma. - Wyjąkałem po chwili.
 -Mieszkasz obok?! Przecież nikt tu nie mieszka od dawna?! - Zapytała ze zdziwieniem.
-Wprowadziłem się nie dawno. A tak w ogóle to jestem Eddie! - Powiedziałem i podałem jej rękę. 
-Patricia. - Powiedziała i podała mi rękę - Tak u nas też nie ma prądu, wysiadł pewnie na całej ulicy. - Powiedziała, rozglądając się.
-Aha, Dzięki.
-Spoko. - Odpowiedziała obojętnie. - Narka - Powiedziała szybko i zamknęła drzwi.
-Narka. - Powiedziałem i już więcej jej nie zobaczyłem"
 

No właśnie, już więcej jej nie zobaczyłem, aż do dziś, do dziś, gdy przyjechałem do tej głupiej szkoły mojego starszego. Gdy ją zobaczyłem to znów zaniemówiłem, jak i przy naszym pierwszym spotkaniu, nie sądziłem, że w takiej szkole, jak ta! Spotkam tak cudowną dziewczynę jak Patricia, może i ten rok nie będzie taki najgorszy, tylko gdyby nie to, że mój starszy jest dyrkiem. Zresztą o czym ja myślę, przecież ona nawet nie pamiętała mnie na początku, ona nawet mnie nie zna. Ma tu wielu przyjaciół i ma pewnie chłopaka, a ze mną nigdy się nie zaprzyjaźni, ani nic, bo przecież jestem synem dyrka, a z takimi jak ja to nikt nie chce się przyjaźnić.
-Siemka. - Powiedział niski brunet, wchodzący do pokoju, był to (jak dobrze pamiętam) Fabian. To właśnie z nim dzielę, pokój. Z tego co dowiedziałem się od Joy, to podobno to kujon, raczej nie zaprzyjaźnię się z nim, ale w jego połówce pokoju wyszukałem wzrokiem gitarę, czyli już mamy coś wspólnego.
-Siemka. - Odpowiedziałem. Fabian siadł na łóżku i wziął do ręki gitarę.
-Nie będzie ci przeszkadzało jak trochę sobie pobrzdąkam?! - Zapytał.
-Nie, no spoko, to twój pokój, rób co chcesz! - Powiedziałem.
-Nie mój, a nasz, wiec się pytam. - Powiedział i zaczął grać na gitarze, no raczej brzdąkać, chyba od nie dawna gra na gitarze, bo nie za bardzo mu to wychodzi.
-Od kiedy grasz?! - Zapytałem.
-Od 2 lat, ale nie za bardzo mi to wychodzi. - Powiedział i odłożył gitarę, a zaczął ścielić łóżko.
-A ty co tak wcześnie spać?! - Zapytałem.
-Za chwilę, szpilka, lepiej już iść spać. - Powiedział.
-Szpilka?! - Zapytałem, ze śmiechem w głosie.
-Za chwile sam się przekonasz. - Powiedział i wyszedł z pokoju do łazienki, a ja wróciłem myślami do pewnej dziewczyny, o której nie mogłem zapomnieć, chociaż wiele razy próbowałem.
Po 10-20 min, Fabian wrócił do pokoju i położył się do łóżka, a ja poszedłem do łazienki się przebrać i umyć.
Gdy byłem gotowy do spania, to wróciłem do pokoju i położyłem się do łóżka, a po chwili usłyszałem głos Victora.
-Wybiła dziesiąta, macie pięć minut, a potem chcę usłyszeć, jak upada ta szpilka.  - Krzyknął.
-No, chyba to są jakieś jaja?! - Powiedziałem.
-Spoko, po jakimś czasie się przyzwyczaisz. - Powiedział Fabian i zgasił lampkę koło swojego łóżka, a ja zrobiłem to samo i położyłem się spać, a śniłem o dziewczynie, i o jej pięknych zielonych oczach.

~*~*~

Rano obudził mnie Fabian, mówiący, że czas do szkoły, powoli podniosłem głowę i rozejrzałem się po pokoju. Fabian był już spakowany i ubrany w ten głupi mundurek. Ja tylko powoli wstałem, przejechałem ręką po moich pięknych włosach, a po chwili podszedłem do szafy i wyjąłem mundurek. Wziąłem go do ręki i poszedłem do łazienki, tam szybko się umyłem i przebrałem, a gdy byłem gotowy to wróciłem do pokoju, szybko spakowałem książki do mojej torby i zawiązałem krawat. A gdy byłem już w 100% gotowy, to jeszcze przejechałem po moich włosach ręką i się szeroko uśmiechnąłem.
Powoli zbliżałem się do jadalni,nie wiedziałem jak to będzie, pierwszego dnia, szczerze to trochę się bałem, wczoraj to jedynie Joy mnie miło przyjęła, reszta miała to daleko gdzieś czy tu jestem czy mnie nie ma. Gdy stanąłem w progu to wszystkie rozmowy umilkły, a twarze zwróciły się ku mnie.
-Siemka. - Powiedziałem i lekko się uśmiechnąłem, a każdy odpowiedział mi "Cześć" i wrócił do wcześniejszych rozmów. Ja zająłem miejsce pomiędzy Joy, a chyba Marą. Jeszcze nie za bardzo pamiętam ich imiona. Siedziałem cicho i jadłem naleśniki, które były przepyszne, nikt tak na prawdę nie zwracał na mnie uwagi, tylko co jakiś czas czułem, że Joy na nie zerka i się do mnie uśmiecha, jednak ja cały czas spoglądałem na Patricię, która była zajęta rozmową z Alfiem. Strasznie dużo mówi i w ogóle nie przestaje gadać, tylko cały czas nawija do Alfiego, a on tylko przytakuje i się śmieje.
-I jak ci się tu podoba?! - Zapytała Joy, a wszyscy się na mnie popatrzyli.
-No, wiesz, fajnie. Tylko nadal nie czaję Victora i jego szpilki.  - Powiedziałem, a wszyscy się zaśmiali, a zwłaszcza Patricia, ma bardzo ładny uśmiech.
-Wiesz, to jego tradycja, nie było nocy,  by nie wypowiedział swojego wierszyka. - Powiedziała Patricia.
-Aha, spoko. - Powiedziałem.
-Przyzwyczaisz się. - Powiedziała i wstała od stołu, jeszcze tylko się do mnie uśmiechnęła i wyszła z jadalni. 
-Gratulacje Stary!  - Krzyknął Jerom?! I zaczął bić brawo.
-Co?! - Zapytałem zdezorientowany.
-No, wiesz, zazwyczaj w pierwszym dniu nowego Patricia, oblewa go piciem, lub rzuca w niego jedzeniem, a w twoim przypadku to się nie wydarzyło. - Powiedział Jerom.
-Jeszcze wszytko przed nim. - Odezwał się Alfie i wstał od stołu, a zaraz po nim wszyscy zaczęli się rozchodzić, zostałem tylko ja i Joy.
-Chodź może pójdziemy razem do szkoły?! Bo raczej jeszcze nie wiesz, co gdzie jest?! - Powiedziała.
-No, nie za bardzo. - Powiedziałem i wstaliśmy od stołu, i ruszyliśmy w stronę szkoły.


P.S. - Hejcia;*
Tu Gaduła;* O to już 2 rozdział, mam nadzieję, że wam się spodoba! I mam nadzieję, że trochę więcej będzie komów niż ostatnio, pamiętajcie, że komy motywują.

Gaduła;*

środa, 8 października 2014

Rozdział I

Kiedy dwójka przyjaciół weszła do domu, Alfie od razu rzucił się do salono-jadalni gdzie na stole ,było pełno słodkości. A gdy tylko Williamson również przekroczyła próg pomieszczenia zaczęły się powitania
-Czemu tak długo was nie było? - spytała Amber po serii uścisków
-Bo po drodze musieliśmy wyprawić taki mały pogrzeb... - wytłumaczył jak że sensownie Lewis i na powrót zaczął opychać się babeczkami.
-Co?! Jaki pogrzeb?? - zainteresował się Fabian
-Jak to jaki pogrzeb?! No naszej córeczki przecież! - wykrzyknął ciemnoskóry chłopak, a wszyscy zaczęli patrzeć to na niego, to na mnie.
-Jak to waszej córeczki? - Zapytała blada jak ściana młoda Millington. Trudno określić czy była przerażona nową wiadomością, czy może bardziej złą na rudowłosa i swojego chłopaka za to co jej ,,zrobili'' - A ja głupia dałam ci szansę! I ty Patricio?? Moja niby przyjaciółka?? - wykrzyknęła ze łzami w oczach
-Hej, hej! Spokojnie Ambs...
-Jak mam być spokojna słysząc takie wieści?? - wpadła w słowo rudej
-Amber blondynko ogarnij się!! Temu palantowi chodzi o mrówkę! Jak możesz być taka głupia i myśleć, że ja z nim...  - Williamson wzdrygnęła się na samom myśl o niej i Alfie'm jako o rodzicach... - Jak szliśmy do domu to o mało co nie zgniotłam mrówki, a ten tam pajac wymyślił sobie, że uratuje ją, nazwie i stwierdził, że będzie naszym dzieckiem ale ja ją walnęłam w krzaki i ten skoczył ją ratować, ale było za późno, więc wyprawiliśmy pogrzeb temu robalowi. No i Alfie się na mnie obraził.
-Bo jak mogłaś zabić, naszą piękną córeczkę, mogła mieć taką piękną przyszłość, miała marzenia. A ty?! Ty w jednej sekundzie zabrałaś jej wszystko! - Krzyknął Alfie i zaczął zapychać się babeczkami. A ja myślałam, że zaraz padnę ze śmiechu, jak oni mogli pomyśleć, że ja i to "coś" mogłoby coś takiego zrobić. No błagam, czy oni w ogóle mnie znają?! Po chwili do mnie Alfie podszedł i stanął na przeciwko mnie.
-Nigdy, ale to nigdy ci tego nie wybaczę, rozumiesz! Nigdy! - Krzyknął i mnie popchnął, a ja się potknęłam i upadłam, ale na szczęście ktoś z tyłu mnie szybko złapał na ręce i obrócił mną.

-Hej. - Powiedziałam, gdy wreszcie ten ktoś stanął w miejscu ze mną na rękach.
-Siemka. - Powiedział i się na mnie popatrzył.
-Hmmm... Skąd ja cię znam?! - Zapytałam.
-Od nie dawna jesteśmy sąsiadami. - Powiedział cicho.
-A no tak, Eddie?! Prawda?!
-Tak, a ty to Patricia?! - Powiedział i się do mnie uśmiechnął.
-Super, znacie się już, to może przedstawisz nam swojego przyjaciela?! - Zapytała Joy, podbiegając do nas.
-Tak, ale najpierw niech Eddie mnie odstawi. - Powiedziałam.
-Aaa.. Już! - Powiedział i powoli mnie odstawił i się uśmiechnął.
-No, dzięki. - Powiedziałam.
-Spoko.
-Hej Eddie, jestem Joy - Niska brunetka wyciągnęła rękę do nowo przybyłego uśmiechając się przy tym szeroko. A kiedy już wszyscy przywitali Miller'a weszła Trudy wołając nastolatków na posiłek.
~*~*~
-Patty, co myślisz o nowym? - Spytała Joy kiedy razem z Patricią i Marą były już w pokoju i szykowały się do spania.
-A co mam myśleć? Ze dwa razy go widziałam?
-A myślisz, że była by szansa abyśmy, byli razem? - To pytanie totalnie zatkało Williamson. Czyż by to było możliwe, żeby Joy od tak zrezygnowała z Fabiana? I to dla faceta, którego nawet nie zna? A może ma co do niego inne zamiary...?
-O co ci chodzi?
-No jak to, o co? Pytam się czy mam u niego szanse...
-Nie wierzę! Czyżby Joy odpuściła sobie Fabiana? - Zawołała roześmiana Mara. Teraz nawet Jaffrey ta sytuacja wydała się dość dziwna... W końcu nie od dziś wiadomo, że Rutter wpadł jej w oko. I nawet kiedy dowiedziała się, że zaczął się spotykać z Amerykanką, która przyjechała, gdy Mercer w dość nietypowy sposób opuściła szkołę w poprzednim semestrze.

P.S- Hejcia:* Tu Gaduła;*
Dziękuję wam, za te wszystkie miłe komy, mam nadzieję, że będziecie do nas często wpadać. Ten rozdział był pisany wspólnie, mam nadzieję, że wam się spodoba i że będzie dużo komów, pod nim.

sobota, 4 października 2014

Prolog!

Patricia;
Jechałam właśnie taxi do szkoły, do szkoły, w której tyle się dzieję. W której rok temu tyle się stało, przez jedną nową uczennicę. Właśnie prze - Ninę, przeżyłam w tamtym roku wielką przygodę, która łączyła się z wielkim strachem i stresem. Ta, szkoła była zawsze spokojna, nigdy w niej nic się nie działo, a od kiedy ona jest, to wszystko się zmieniło - Ja się zmieniłam! Już nie jestem tą samą dziewczyną co kiedyś byłam, może i jestem dalej zadziorna i wredna, ale trochę zmiękłam, po tym jak rok temu Rufus mnie porwał, na szczęście, on nie żyję, więc mogę być już spokojna. Mam nadzieję, ze ten rok będzie spokojny i Sibuna nie będzie do niczego potrzebna, chodź nawet fajnie jest czasem, po szpiegować po domu. Ale to też duże ryzyko, bo wiadomo, że Victor jest bardzo czujny. Czuję, że ten rok będzie wyjątkowy, ale nie wiem czemu, ciekawe co się sanie?! Może znowu jakiś kielich, zagadki, czy coś. Ale mam nadzieję, że jeszcze nie dziś, bo dziś chcę tylko wejść do domu i od razu położyć się do łóżka.
Właśnie Taxi, się zatrzymała, a ja powoli z niej wyszłam, a po chwili ujrzałam wielką szkołę, która kiedyś wydawała się najzwyczajniejszą szkołą na świecie, a teraz to szkoła z mnóstwem zagadek jeszcze nie odkrytych.
 Taksówkarz wyjął moją walizkę, a ja mu podziękowałam i zapłaciłam. Było już dość późno, więc to nie było możliwe, żebym kogoś spotkała, po drodze. Szłam powoli, ciągnąc za sobą wielką walizkę. Szłam, aż nagle ktoś mnie złapał za ramię od tyłu, gdy się odwróciłam to zobaczyłam czarnoskórego chłopaka, z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Hej Alfie!
-Cześć Trixi! - Krzyknął.
-Co ty tak późno?!
-No, wiesz niestety spóźniłem się na pociąg i musiałem następnym jechać. A ty co tak późno?!
-A tak jakoś wyszło.
-Aha. - Powiedział, a dalej szliśmy w ciszy, aż do chwili. Gdy Alfie zaczął się drzeć, żebym się nie ruszała.
-O co chodzi?! - Zapytałam.
-Nie ruszaj, zaraz rozdepczesz mrówkę. - Powiedział, a ja się uśmiechnęłam.
-Mała strata.
-Nie mów tak! - Krzyknął i wziął mrówkę na rękę, a ta zaczęła wędrować po jego dłoni.
-Dobra, chodź! - Powiedziałam.
-Jak myślisz to dziewczynka czy chłopiec?! - Zapytał.
-Nie wiem.
-Dobra, załóżmy, że to dziewczynka?! Jak ją nazwiemy?!
-Nie wiem.
-Może "Kosmitka" - Zaproponował.
-Świetne imię.
-No, wiem, nasza córeczka jest piękna co nie?!
-Taaa... Czekaj! Co ?! Nasza córeczka?! No chyba sobie jaja robisz?! - Powiedziałam.
-No, co piękna jest i nasza! - Ja tylko zabrałam mrówkę z jego ręki i wyrzuciłam ją w krzaki.
-Nieeeeeeeeeeeeeee...! Zabójczyni! Tak własną córkę! - Powiedział i rzucił się w krzaki i zaczął szukać mrówki, a ja aż zginałam się ze śmiechu.
-Jest! Mam ją! - krzyknął i wyszedł z krzaków. -Ale nie żyje! - Powiedział i zrobił smutną minę.
-Biedna! Idziemy!
-Czekaj, zrobimy jej pogrzeb! - Powiedział i zaczął pod krzakami  kopać dół, a po chwili włożył tam mrówkę, a potem zakrył ją ziemią.
-Uczcijmy ją minutą ciszy. - I staliśmy tam w ciszy przez chwilę, a potem poszliśmy do Anubisa.
Po chwili stanęliśmy przed wielkim, pięknym domem, w którym tyle się wydarzyło.



P.S. - Proszę o komy, tylko takie rozwinięte?! Czy może być?! Co chcecie na tym blogu zobaczyć?! Jakie chcecie Pary?!
Gaduła;*

czwartek, 25 września 2014

Hejcia Ludziska;*



No Hejcia Ludziska tu Gaduła;* 
No, więc tak chciałam z wami się tak przywitać i w ogóle, no niestety moje Słoneczko zrobiło to szybciej ode mnie  i to o wiele. Po prostu miałam wycieczkę i nie miałam jak napisać.
A więc (jeśli ktoś to czyta) to tak, imienia wam nie będę podawać, bo jest beznadziejne, będę się podpisywać Gaduła;* część z was może mnie znać z bloga http://peddieisiatka.pinger.pl/ lub mojego drugiego bloga http://peddieforever.pinger.pl/ , jeśli ktoś mnie nie kojarzy, albo nigdy nie czytał mojego bloga to mu się nie dziwię, bo jestem mało znana. No i niestety strasznie się rozpisuję, jak widać.
Dobra, będę pisać opowiadania, razem z moim Słoneczkiem;* 
Jeszcze nie za bardzo wiemy, jak to będzie funkcjonować, ale funkcjonować będzie. Na pewno będziemy pisały o TDA, bo to nasz ukochany serial, który niestety się zakończył, ale wierzę, że będzie 4sezon.
No co jeszcze?!
Nwm, co jeszcze napisać.:D
Dobra, proszę was chociaż o jednego koma, żeby wiedzieć, czy ktoś będzie nas czytał.
Jeśli macie jakieś pytania to walcie śmiało, na wszystko odpowiemy...
Gaduła;*