Powoli zaczęłam otwierać oczy, z sekundy na sekundę pojawiał mi się wyraźniejszy obraz, który ukazywał okno. Po chwili podniosłam się z łóżka i podeszłam do okna, wyjrzałam przez nie i zobaczyłam to co zawsze trawę, drzewa i jedną wielką chlapę, przez co nie miałam najlepszego humoru. Lecz gdy tylko sobie przypomniałam co dziś za dzień, to od razu polepszył mi się humor. To dziś jest pierwszy dzień wolnego, bo już za dwa dni są święta, które w tym roku, są bardzo szczególne. Pewnie dlatego, że te Święta, spędzam w Anubisie ze swoimi przyjaciółmi, no i chłopakiem, z którym w tej chwili jestem mega pokłócona, ale to są święta, więc może wreszcie się pogodzimy.
No nic, mamy dwa dni, na ozdobienie domu i kupienie prezentów, ale pewnie Trudy nam kupi prezenty, bo prosiła, nas byśmy nie kupowali sobie prezentów, no i chyba tak będzie, ale zdecydowałam, że kupię prezent, ale tylko Eddiemu.
Podeszłam powoli do swojej szafy, wyjęłam z niej ciuchy i ruszyłam do łazienki, chodź nie jestem pewna czy jest wolna, bo w pokoju nikogo nie ma. No ale gdy weszłam do łazienki, do nikogo nie było, więc zamknęłam drzwi i zaczęłam się szykować. To znaczy najpierw wzięłam prysznic, a potem zaczęłam się szykować, ubierać malować i w ogóle takie tam. Gdy byłam już gotowa, to jeszcze raz się przejrzałam w lustrze i wróciłam do pokoju, w którym dalej panowała pustka. Odłożyłam swoje stare ciuchy i zeszłam na dół, okazało się, że to tu się wszyscy zebrali, przy świątecznym śniadaniu. Przywitałam się, a wszyscy odpowiedzieli tym samym, oprócz pewnego blondyna, który wciąż bawił się swoim jedzeniem. Nie chciałam, na razie z nim gadać, ani w ogóle mieć z nim styczności, ale niestety tylko koło niego było wolne, miejsce. Powoli podeszłam do tego miejsca i usiadłam nie odzywając się do niego.
-A wy co dalej pokłóceni?! - Zapytała Joy, która siedziała daleko od Jeroma, bo też się pokłócili, pewnie o to co ja i Eddie. Na zadane wcześniej pytanie, ani ja ani Eddie nie mieliśmy zamiaru odpowiedzieć.
-Oj! Chyba para idealna już nie jest taka idealna. - Odezwał się Jerome, a Eddie wstał od stołu idąc koło Joy.
-Wiesz, wolę być z nią pokłócony, niż tak jak ty z nią zerwać. - Powiedział Eddie schylając się do Jeroma i wyszedł, pewnie na dwór.
-Uuuuuu - Wszyscy zaczęli buczeć, a Jerome spuścił głowę.
-I co tak buczycie?! - Zapytał Jerome.
-Trzeba było nie zaczynać z nim. - Powiedział Fabian.
-Czemu zerwaliście?! - Zapytała Mara, a ja nie mogłam wytrzymać i wyszłam za Eddiem, nie mogłam tak tego zostawić.
-Chyba idzie się z nim pogodzić. - Usłyszałam głos Alfiego, gdy wychodziłam. Nie mogę tak siedzieć i nic z tym nie zrobić, muszę się z nim pogodzić, gdy tylko wybiegłam na dwór, to zobaczyłam go jak wchodzi o lasu, jestem pewna, że poszedł pod Wypalone Drzewo.
-Czemu nie wzięłam kurtki?! - Powiedziałam do siebie na głos.
Powoli zaczęłam dochodzić do Wypalonego Drzewa, gdy już się tam znalazłam to zauważyłam Eddiego, siedzącego pod drzewem. Podeszłam do niego i usiadłam koło niego. Siedziałam koło Eddiego, lekko się trzęsąc, no niestety jest zima, a ja idiotka, zamiast wziąć kurtę to biegnę za chłopakiem. No nic, siedzimy, siedzimy, siedzimy i siedzimy, nic nie mówiąc i marznąc, no w moim przypadku. Nagle Eddie się podniósł, już myślałam, że chce sobie pójść do domu, ale on zdjął kurtkę i znów usiadł koło mnie.
-Nałóż. - Powiedział dając mi kurtkę, ja nic nie mówiąc, wzięłam ja i nałożyłam. Gdy już miałam kurtkę na ramionach to Eddie mnie objął ręką i przytulił, pewnie tylko dlatego, że tu marzłam. No, ale powoli się do niego przytuliłam, poczułam jeszcze jak mnie całuje w czoło.
-Cieplej?! - Zapytał, czyli wiedział, ze marznę.
-Tak, Dzięki. - Powiedziałam, a po mojej wypowiedzi znowu zapadła cisza. Jednak zdecydowałam się zacząć rozmowę.
-Przepraszam. - Powiedziałam równo z Eddiem, a potem się zaśmialiśmy.
-Słuchaj ja ... - Zaczął Eddie, ale przerwałam mu całusem.
-Nic nie mów, jest okey. - Powiedziałam i jeszcze raz go pocałowałam i się w niego wtuliłam.
-Okey. - Powiedział i mnie mocno przytulił. Siedzieliśmy tak jeszcze przez chwilę, pod drzewem, a potem wstaliśmy i poszliśmy do domu, za rękę, gadając i się śmiejąc. Jednak przed domem jeszcze zatrzymałam Eddiego.
-Ale obiecaj, że nigdy już tak nie zrobisz?! - Powiedziałam.
-Obiecuję.
-Nigdy nie słuchaj, Jerome, to debil. Nie warto z nim robić kawały, bo widzisz jak potem na tym wychodzisz?! - Powiedziałam.
-No, nigdy więcej, Gaduło. - Powiedział, pocałował mnie w czoło i otworzył mi drzwi.
Powoli weszliśmy do salonu, gdzie wszyscy siedzieli, a gdy weszłam to wszyscy na mnie się popatrzyli.
-Pogodzeni?! - Zapytał Fabian, a po chwili przyszedł Eddie i mnie przytulił.
-Tak! Nareszcie! - Krzyknął Alfie.
-WoW! Nie sądziłem, że tak będziecie się z tego cieszyć. - Powiedział Eddie.
-Ja też.
-Oj! Błagam was, wszyscy wam życzą dobrze. - Powiedział Fabian.
-I nikt, nie chce abyście zerwali. - Dopowiedziała Mara.
-Okey. - Powiedzieliśmy, a ja się zaśmiałam.
-Sorry, ale to jest śmieszne. - Powiedziałam.
-Dobra, Trudy dała nam ważne zadanie. - Powiedział Alfie, dając pozycję nindży. Musimy ozdobić dom. - Powiedział i machną nogą przy czym, wywalił się.
-Może ty nie będziesz ozdabiał domu co?! - Zapytała Mara.
Po 20minutach, rozmowy, każdy wziął się za ozdabianie domu. Każdy miał przydzieloną część domu i miał ją ozdobić, a żeby było sprawiedliwie, to zrobiliśmy głosowanie. No niestety, mi przypadł salon, chyba najtrudniej, bo muszę tu jeszcze zmieścić, choinkę, którą razem będziemy ozdabiać wieczorem. No, przynajmniej Victor przyniósł nam ozdoby do domu, no i drabinę, bo Eddiemu i Fabianowi wylosowało się ozdabianie domu z zewnątrz.
Gdy ozdoby, przyszły, to wszyscy zaczęli w nich grzebać, ja za to poczekałam chwilę. Niestety zostały tylko dla mnie parę łańcuchów i lampki, które były splątane i niektóre nie świeciły.
Powoli siadłam na podłodze, oparłam się o ścianę i zaczęłam je rozplątywać.
No niestety, po 20minutowej, pracy stwierdzam, że rozplątałam je, ale zaplątałam się w nie sama.
-Patricia! Jesteś?! - Usłyszałam Eddiego. -W salonie. - Powiedziałam, a po chwili zjawił się Eddie.
-Co ty robisz?! - Zapytał.
-Ciekawe jak będę wyglądać. - Powiedziałam i podłączyłam lampki do kontaktu, a Eddie zaczął się śmiać.
-Co nie ładnie?! - Zapytałam robiąc słodką minę.
-Patricia! Jesteś?! - Usłyszałam Eddiego. -W salonie. - Powiedziałam, a po chwili zjawił się Eddie.
-Co ty robisz?! - Zapytał.
-Ciekawe jak będę wyglądać. - Powiedziałam i podłączyłam lampki do kontaktu, a Eddie zaczął się śmiać.
-Co nie ładnie?! - Zapytałam robiąc słodką minę.
Nagle usłyszałam, cyknięcie, jakby aparatu, gdy spojrzałam w stronę Eddiego, to w jednej chwili miałam ochotę go zabić. Ten idiota robił mi zdjęcia, jednak po chwili zasłoniłam twarz rękoma i nic nie mówiłam.
-No, weź zabierz ręce. - Powiedział, a ja zabrałam ręce i wystawiłam mu język.
-Dobra czego chciałeś?! - Zapytałam.
-A nic, zobaczyć twój postęp po 3godzinach, ale nic nie widzę.
-3Godziny?! Co?! - Krzyknęłam, a on się śmiał. Powoli wstałam nie wyplątując się z lampek.
-Dobra spadaj stąd, zaraz coś wymyślę.
-Oczywiście. - Powiedział, a ja go wypchnęłam i zamknęłam drzwi.
-Miło. - Krzyknął, a ja zaczęłam ozdabiać salon. A po godzinie był gotowy, no prawie, jeszcze choinka, która już stała i tylko czekała na to, aby ją ubrać. Po chwili wszyscy zebraliśmy się przed domem i zobaczyliśmy co zrobili chłopcy, nie powiem ślicznie wyglądało to, a szczególnie teraz, gdy już jest noc. Potem poszliśmy zobaczyć inne części domu, a na koniec poszliśmy do salony, widać było, że wszyscy byli w szoku, ale szybko się pozbierali i zaczęliśmy ubierać choinkę, przy czym było dużo śmiechu, bo Eddie i Alfie, nakładali na siebie łańcuchy i udawali jakieś celebrytki.
-No, weź zabierz ręce. - Powiedział, a ja zabrałam ręce i wystawiłam mu język.
-Dobra czego chciałeś?! - Zapytałam.
-A nic, zobaczyć twój postęp po 3godzinach, ale nic nie widzę.
-3Godziny?! Co?! - Krzyknęłam, a on się śmiał. Powoli wstałam nie wyplątując się z lampek.
-Dobra spadaj stąd, zaraz coś wymyślę.
-Oczywiście. - Powiedział, a ja go wypchnęłam i zamknęłam drzwi.
-Miło. - Krzyknął, a ja zaczęłam ozdabiać salon. A po godzinie był gotowy, no prawie, jeszcze choinka, która już stała i tylko czekała na to, aby ją ubrać. Po chwili wszyscy zebraliśmy się przed domem i zobaczyliśmy co zrobili chłopcy, nie powiem ślicznie wyglądało to, a szczególnie teraz, gdy już jest noc. Potem poszliśmy zobaczyć inne części domu, a na koniec poszliśmy do salony, widać było, że wszyscy byli w szoku, ale szybko się pozbierali i zaczęliśmy ubierać choinkę, przy czym było dużo śmiechu, bo Eddie i Alfie, nakładali na siebie łańcuchy i udawali jakieś celebrytki.
Gdy już była skończona, to jeszcze tylko brakowało a czubku gwiazdy, zdecydowaliśmy, że to Victor ją nałoży. Zwołaliśmy go na dół, no i mimo 20minutowych sprzeciwów dał się namówić, na nałożenie gwiazdy, a tak na prawdę na prośbę Trudy. A potem było już wszytko pięknie ozdobione.
-Dobrze, kochani macie gorącą czekoladę! Zasłużyliście. - Powiedziała Trudy i rozdała nam kubki. A gdy już się napiliśmy gorącej czekolady i pogadaliśmy to wróciliśmy do swoich pokoi. Tam jeszcze mogliśmy ozdobić swoje łóżka i mieliśmy iść spać. Ja tylko dałam lampki i poszłam spać.
JEDEN DZIEŃ PRZED ŚWIĘTAMI!
Jak zwykle wstałam jako ostatnia, bo już nikogo nie było w pokoju.
-Ludzie, moglibyście chociaż raz mnie obudzić! - Krzyknęłam, mam nadzieję, że to usłyszeli. Powoli wstałam i wyjrzałam przez okno, czy chociaż jest jeden płatek śniegu, ale jak zwykle tylko jedna wielka chlapa.
Powoli wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki, a tam zrobiłam poranne czynności i poszłam potem na śniadanie. Tam zastałam wszystkich w dobrych humorach, ale jak mnie zobaczyli, to ucichli. Usiadłam powoli koło Eddiego, a on na przywitanie dał mi całusa w policzek. Zauważyłam, że Joy i Jerome siedzieli koło siebie uśmiechając się.
-Co masz zły humor?! - Zapytała Willow.
-Wiesz, kto by nie miał! - Podniosłam głos.
-Co się stało?! - Zapytał Eddie.
-No nie wiem, nikt mnie nie obudził na śniadanie, a teraz przez dwa głodomory nic tu nie ma dla mnie. - Powiedziałam.
-Dwa?! - Zapytał Eddie. -Alfie i ..
-I TY! - Powiedziałam.
-Oj! Nie denerwuj się Trixi, zaraz coś się wymyśli. - Powiedział.
-Ja już wymyśliłam, robicie mi śniadanie. - Powiedziałam, a Alfie zaczął się śmiać, a Eddie się uśmiechnął szeroko. -Ja nie żartuję, albo robicie śniadanie, albo mnie popamiętacie do końca życia. - Podniosłam głos, a im miny zmalały, po chwili nie ruszali się z miejsca, a po chwili wystrzelili jak z procy do kuchni.
-Dobra, Joy?! - Zaczęłam.
-Co?!
-Ty i Jerome,pogodziliście się?! - Zapytałam.
-Tak. - Powiedziała.
-Super.
-Dobra, plan dnia. Na razie się obijamy, a pod wieczór idziemy na miasto. Tak?! - Zapytała Joy.
-No, wieczorem ładnie jest podświetlone miasto. - Powiedziała Mara, a mi dostarczono śniadanie, które składało się z tostów, gofrów, owoców, kawy.
-Dziękuję. - Powiedziałam i dałam całusa Eddiemu.
-Ja też chce?! - Krzyknął Alfie wystawiając twarz z ustami złożonymi w dziubka.
-Zaraz ci mogę dać, ale z pięści w twarz! - Podniósł głos Eddie.
-To ja jednak zrezygnuję. - Powiedział Cicho Alffie i obrócił się na pięcie, a wszyscy zaczęli się śmiać.
Po skończonym śniadaniu, każdy robił co chciał, ale wszyscy się zebraliśmy w salonie i oglądaliśmy Świąteczny film, a gdy się skończył, to rozeszliśmy się do pokoi, ja i Eddie poszliśmy do mojego, bo chciałam mu pokazać, jak ozdobiłam swój pokój.
Gdy byliśmy w moim pokoju, to usiedliśmy na łóżko, a ja włączyłam lampki. Eddiemu chyba się spodobało, bo cały czas się uśmiechał. No, a po chwili zaczął się wygłupiać, a ja tylko robiłam zdjęcia, potem jeszcze chwile gadaliśmy i się śmialiśmy. A potem Eddie sobie wymyślił wspólne zdjęcia, cały czas mówił, że musi mieć pamiątkę ze wspólnych świąt, no oczywiście on kolekcjonuje nasze zdjęcia. A ja wymyśliłam, że trochę się pośmiejemy przy tym, więc znalazłam czapki mikołaja i zaczęliśmy robić sobie zdjęcia ze śmiesznymi minami. Gdy zrobiliśmy sobie chyba już ze 100 zdjęć i szykowaliśmy się do następnego,to do pokoju wszedł Fabian.
-Co robicie?! - Zapytał.
-Eddiemu, zachciało się zdjęć. A co?! - Zapytałam.
-Idziemy na miasto. - Powiedział.
-Okey, powiedziałam. - Oddałam telefon Eddiemu, złapałam kurtkę i pobiegłam na dół, a Eddie zaraz za mną.
Po 30minutach jeździe autobusem byliśmy w centrum miasta, gdzie wszyscy zaczęli oglądać miasto, które było ślicznie ozdobione. Gdy tak już łaziliśmy z 30 minut to odeszłam od Eddiego, mówiąc mu, że muszę pogadać z Joy. Podeszłam od niej i zabrałam ją od Jeroma i uciekłyśmy od nich razem do ... sklepu. Tam właśnie chciałyśmy kupić chłopakom prezenty na święta, no umawiałyśmy się, że tylko Trudy kupuje, ale chciałyśmy chłopakom zrobić niespodziankę.
Przeszukałyśmy chyba wszystkie sklepy na mieście i nic nie mogłyśmy znaleźć, ale nareszcie znalazłyśmy. Gdy wyszłyśmy ze sklepu, to nie mogłyśmy, pokazać się chłopakom przecież z prezentami, więc musiałyśmy wrócić do domu. Gdy już byłyśmy w drodze to zadzwonił mi telefon, był to Eddie. Odebrałam:
-Hallo?!
-Siemka, gdzie ty się zapodziałaś?!
-WoW! Po półtorej godziny zobaczyłeś, że mnie nie ma?!
-Na początku, myślałem, że gadasz z Joy, potem zacząłem się martwić, a teraz ... - Zaczął mówić.
-A teraz nam tu wariuje z tęsknoty. - Usłyszałam Alfiego i śmiech chłopaków.
-Nie prawda! - Powiedział.
-Nie wcale. - Usłyszałam Fabiana.
-Skoro ci tak tęskno, to wracaj do domu. - Powiedziałam i się rozłączyłam.
Razem z Joy, siedziałyśmy w domu i czekałyśmy na resztę, pijąc gorącą czekoladę.
Nagle do domu wszyscy weszli, ale pierwsze co zrobili to poszli do swoich pokoi, co mnie i Joy bardzo zdziwiło, ale po chwili przyszli do nas.
-A wy co, tak do pokoi?! - Zapytałam.
-Ci debile, czyli Alfie i Jerome powrzucali nas do zamarzniętej fontanny. - Powiedział Eddie.
-Co?! - Krzyknęłam.
-Tak, wiem debile.
-Jak ja mogłam to ominąć?!
-Co?! A o nas się nie martwisz?! - Zapytał.
-Nie ... no martwię, ale to musiało być piękne. - powiedziałam.
-Piękne to było, gdy Eddie się zemścił. - Powiedział Fabian. I tak właśnie minął cały wieczór, na opowieści ich przygody.
Święta Bożego Narodzenia!
Tym razem, rano mnie obudziła Joy, jedno szczęście w tym szczególnym dniu. Moją tradycję, ciągnęłam dalej, pobiegłam do okna i spojrzałam przez nie, ale dalej śniegu nie było, no szkoda. Wzięłam ciuchy i uczyniłam poranne czynności, a otem poszłam na Świąteczne Śniadanie. Gdy tylko je zjedliśmy, to poszliśmy pooglądać Świąteczne filmy, które Mara i Fabian wypożyczyli wczoraj na mieście.
Gdy filmy się skończyły, wszystkie, to poszliśmy do swoich pokoi, szykować się na Wigilię. Chłopaki, mają łatwo, bo tylko muszą nałożyć garnitury i tyle. A my zebrałyśmy się w jednym pokoju i zaczęłyśmy przymierzać jakieś kiecki, no przynajmniej one, ja miałam już sukienkę i miałam, zamiar ją nałożyć.
Po godzinie, byłyśmy gotowe, więc zeszłyśmy na dół, tam czekali na nas chłopaki, którzy gdy tylko nas zobaczyli to rozszerzyli szeroko oczy.
-Ślicznie wyglądasz Gaduło. - Powiedział i pocałował mnie w policzek.
Wszyscy razem poszliśmy do jadalni i zaczęliśmy jeść pyszności Trudy.
Po 30minutowej obrzerce, poszliśmy wszyscy razem do salonu i usiedliśmy na kanapie, a Trudy zaczęła nam rozdawać prezenty.
Fabian i Mara dostali jakieś książki naukowe, no i Joy też, Alfie, dostał Zestaw Małego Magika, Willow sztucznego jednorożca, Jerome, sprzęt do kawałów, no i zostałam ja i Eddie.
-Mam nadzieję, że długo będziecie razem. - Powiedziała.
-Czemu?! - Zapytałam.
-Bo macie wspólny prezent. - Powiedziała Trudy.
-Słyszałaś Yacker, teraz nie wolno ci ze mną zerwać. - Powiedział
-Dziwne ... właśnie miałam ci to samo powiedzieć. - Powiedziałam, a reszta się zaśmiała. Była to mała koperta, nie miałam pojęcia co w niej jest, więc lekko ją otworzyłam, a gdy ujrzałam środek to oniemiałam.
-Co tam jest?! - Wszyscy zapytali.
-Trudy kocham cię. - Powiedziałam.
-Ja też cię kocham. - Odezwał się Eddie.
-Co dostaliście?! - Zapytali wszyscy.
-Bilety na koncert Sick Puppies. - Powiedział Eddie.
-E tam. - Wszyscy jęknęli. Nagle Trudy wyjęła jeszcze jeden prezent.
-To dla Jeroma. - Tak to było od Joy, Jerome dostał zestaw, do układania włosów. Z czego był zadowolony, a inni się śmiali.
-Następny, dla Eddiego. - Powiedziała.
-Jeszcze po jednym mamy?! - Zapytał Alfie.
-Ale to nie ode mnie te dwa. - Powiedziała Trudy.
-To od kogo Jerome to dostał?! - Zapytał Alfie.
-Pomyśl Debilu! - Powiedziałam.
-Aaa... Od Joy, Czyli Eddie od Patrici. - Powiedział
-WoW! Geniusz! - Skomentowałam.
-Nie trzeba było. - Powiedział Eddie.
-Taaa.. Otwórz! - Eddie posłusznie zaczął otwierać prezent, a w środku zastał, kurtkę skórzaną, która tak bardzo mu się podobała, wiele razy pokazywał mi ją w internecie, więc mu wreszcie kupiłam.
-Dziękuję. - Powiedział Eddie i ją przymierzył, na szczęście była akurat. No ale zdjął ją po chwili, no bo mu nie pasowała do stroju.
-No to jeszcze proszę to już ostatni dla ciebie Patricio. - Powiedziała Trudy.
-Od Eddiego pewnie Co nie?! - Zapytał Alfie.
-Nie od Świętego Mikołaja. - Powiedział ironicznie mój chłopak. -Dziecko z Ciebie, już nawet ja wiem, że on nie istnieje.
-Za to wierzysz, w kosmitów i zombie. Tak ja jestem dzieckiem. - Skomentował Eddie. Za to ja powoli otwierałam swój prezent, a w środku zastałam piękny naszyjnik, który od razu został nałożony przez Eddiego na moją szyję.
-Eddie, to prawdziwe złoto?! - Zapytała Mara.
-No, chyba aż na tyle tą ją nie ceni, co nie?! - Powiedział Jerome, a ja popatrzyłam na naszyjnik.
-Nie ważne czy złoto, czy nie. Mi się podoba. - Powiedziałam.
-A jak obstawiasz?! - Zapytał Alfie.
-Raczej nie. - Powiedziałam.
-Czemu tak myślisz?! - Zapytał Eddie.
-Proszę cię, złoto jest strasznie drogie, aż tyle to warta nie jestem. - Powiedziałam.
-Bo jesteś o wiele, wiele, więcej warta. - Powiedział i pocałował mnie.
-Ale przynajmniej zgadłam. - Powiedziałam.
-Właściwie to nie. To jest złoto. - Powiedział Eddie.
-Co?! - Dziewczyny krzyknęły.
-Jerome czemu nie jesteś taki?! - Powiedziała Joy.
-Mam być taki jak Eddie?!
-Tak, on jest romantyczny. - Powiedziała, a wszyscy się zaśmiali.
-Czajcie śnieg pada! - Krzyknął Alfie. A wszyscy wstali i wyszliśmy na dwór.
-No nareszcie! - Powiedziałam i tylko poczułam, że Eddie mnie obejmuje. Narzucił mi kurtkę i zaczęliśmy się wygłupiać na śniegu.
Właśnie tak mijają święta w domu Anubisa, mam nadzieję, że będzie ich więcej.
Koniec!
P.S. - No, dobra dość dłuuuuuugie wyszło, przepraszam, że tak późno, ale w święta nie miałam jak wejść. Mam nadzieję, że się podoba, proszę o komki?!
Gaduła;*
-bez polskich znakow-
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Myslalam, ze juz nigdy nie wrocisz !!!! Jestem na Ciebie zla, ale opowiadanie wyszlo swietnie ^^ Tez czekalam na snieg, nie bylo..az SPADL *-* Bedzie troche krotko, bo lece czytac dalej ;) Moj Eddus taki romantyczny *o* Czytac daalej lece >>>>>