sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 11

Patricia;
Wracałam razem z Eddiem, z naszego po śniadaniowego spacerku, powiem szczerze, że bardzo on nam się udał. Jednak tylko to mnie martwi, że Eddiemu śnią się dziwne rzeczy i to jeszcze te, które się już dawno wydarzyły i już nie mają znaczenia. Ale co ja mam zrobić, no oprócz tego, ze muszę pogadać z Sibuną, bo przecież tak tego nie zostawię, no bo nie mogę?!
Właśnie razem z Eddiem, doszliśmy do drzwi domu, a Eddie nagle się zatrzymał i stanął na przeciwko mnie.
-Co jest?! - Zapytałam.
-Mam do ciebie prośbę, nie mów nikomu o tych snach i tym wszystkim, Okey?! - Zapytał.
-Ale Eddie... - Zaczęłam.
-Nie, nie mów. Nie wiem co tu się dzieję, ale chce żebyś mi powiedziała, a jak nie to sam do tego dojdę. - Powiedział.
-Okey, powiem ci i nikomu nie powiem. Ale masz mi wszystko mówić i pomogę ci. - Powiedziałam.
-Okey. - Powiedział i pocałował mnie w policzek. Razem weszliśmy do środka i od razu poszliśmy do salonu, gadając i się śmiejąc.
-Pogodzeni?! - Zapytała Amber.
-I znów się przyjaźnicie i wszystko jest okey?! - Zapytała Nina.
-Tak, prawie się przyjaźnimy. - Powiedział Eddie i mnie objął od tyłu, a potem dostałam całusa, którego odwzajemniłam. A potem się uśmiechnęliśmy do siebie. 
-AAAAAAAAAAAAA! Jesteście razem. - Krzyknęła Amber.
-On, cię całkiem zmienił Trixi. - Powiedział Jerome, przechodząc koło mnie i wyszedł.
-Nie przejmujcie się nim. - Powiedziała Mara.
-Czekajcie, Eddrcia?! Pedrcia?! Peddie! Tak! PEDDIE! - Krzyknęła Amber.
-Co?! - Zapytał Eddie.
-Jesteście Peddie, tak jak Fabina, Amfie czy Jara. - Powiedziała - Tak wiem, mam ten mózg by łączyć imiona.
-O co jej chodzi?! - Zapytał Eddie.
-Wzięła twoje imię i moje i złączyła to w jedno. - Powiedziałam.
-Aham. PEDDIE! Ładnie! - Powiedział Eddie.
-Może być. - Powiedziałam.
-Ale jak?! Kiedy?! JAK?! - Krzyczała Amber.
-Tylko, nie to proszę. - Powiedziałam.
-Chodź idziemy stąd. - Powiedział Eddie.
-Co?! Gdzie?! Macie mi tu wszystko opowiedzieć! - Krzyknęła Amber, ale my razem już byliśmy w kuchni.
-Wariatka z niej. - Skomentował Eddie.
-Tak, spokojnie, jeszcze nie raz się będzie dopytywać.
-To ja ci współczuję nocy. - Powiedział Eddie i złapał mnie za ręce, przyciągnął mnie powoli do siebie, a sam oparł się o blad. Gdy byłam przy nim, to położyłam ręce mu na klacie, a on objął mnie w pasie. Lekko musnęłam mu usta, a potem oplotłam ręce wokół jego szyi i powoli się do niego przytuliłam.
-Wszystko Okey?! - Zapytał.
-Tak, a co nie mogę się przytulić?! - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Możesz, do mnie możesz i to zawsze. - Powiedział.
-Do ciebie?! A do innych?! - Zapytałam patrząc mu w oczy.
-Jeśli to dziewczyna to tak, a jeśli chłopak to nie. - Powiedział.
-Ej! Jeszcze czego. - Powiedziałam i się zaśmiałam.
-No, co jesteś tylko i wyłącznie moja Kochanie i niech ktoś cię tknie, a pożałuje. - Powiedział Eddie z uśmiechem, a ja musnęłam lekko jego usta.
-Głupek. - Skomentowałam jeszcze jego poprzednie słowa.
-Ah. Dziękuję, za te miłe słowa. - Powiedział i oboje się zaśmialiśmy. 
-Dobra, ja idę do pokoju. - Powiedziałam.
-Czemu?! - Zapytał.
-Zaraz wracam. - Powiedziałam, pocałowałam go w policzek i poszłam na górę. Gdy tylko weszłam do pokoju, to zobaczyłam zapłakaną Joy. Od razu do niej podbiegłam i usiadłam koło niej.
-Ej! Joy co się dzieję?! - Zapytałam.
-Ty już powinnaś wiedzieć! Jak mogłaś mi to zrobić?! - Krzyczała.
-O co ci chodzi?! - Zapytałam.
-O Eddiego! Dobrze wiesz, że się w nim zakochałam. Prosiłam cię abyś z nim rozmawiała o mnie, a nie żebyś go w sobie rozkochała. - Powiedziała.
-Właściwie, to on mnie rozkochał w sobie. Powiedział, że on się we mnie zakochał jeszcze na wakacjach. - Powiedziałam.
-No i co?! - Krzyknęła. -To ja powinnam być na twoim miejscu, a ty mi go zabrałaś. Jak mogłaś?! Jesteśmy przyjaciółkami?! - Powiedziała.
-No właśnie jesteśmy przyjaciółkami i powinnaś się cieszyć razem ze mną, że znalazłam sobie chłopaka. A nie krzyczeć na mnie i chcieć mi go zabrać. - Powiedziałam. Wstałam z jej łóżka i rzuciłam się na swoje, kładąc głowę w poduszkę. Nie wiedziałam co robić?! nie chcę stracić przyjaciółki, ale też nie chcę stracić Eddiego. Dopiero co zaczęliśmy chodzić i co teraz mam go rzucić, bo Joy się na mnie obraża?! Nie, nie zrobię tego, niech się obraża, ale ja z nim nie zerwę. Nie ma mowy, niech się stara i robi co chce, ale ja tego nie zrobię.
Powoli wstałam z łóżka i zeszłam na dół, tam wszyscy siedzieli w salonie i widać było, że przepytują Eddiego.
-Jest! Przyszłaś. - Powiedział Eddie z uradowaną miną.
-Co jest?! - Zapytałam.
-Torturują mnie tu. - Powiedział Eddie, a ja się zaśmiałam, siadając koło niego.
-Jak?! - Zapytałam się, a Eddie mnie objął. Trochę dziwnie się czułam, nie że źle tylko, jeszcze tak jakoś nigdy tego nie doświadczyłam, no ale muszę się zacząć przyzwyczajać. Mam nadzieję, że Eddie wie, że ja chcę powoli rozwijać ten związek, bo jak nie to będę musiała mu to powiedzieć, tylko jak on na to zareaguje?!
-Przepytują mnie. - Odpowiedział, mój chłopak. Jak to fajnie brzmi "mój chłopak"

P.S. - To tyle, jak na razie, gdyż ponieważ, jest mało komów i wejść, z czego bardzo mi smutno, mam nadzieję, że będzie więcej. :D

Gaduła;*









3 komentarze:

  1. Pierwsza ! ^^ Haha, przepraszam musialam.

    No hejcia ;* Peddie sol slit. XD Uch mnie boli nie chce mi sie komentowac... Joy, no nie badz zla, nie pasujesz do Eddiego. XD Ja chce jakas akcje, kumasz ? :p

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki cudowny ! Prosze pisz czesciej Bo ja oszaleje :) kocham twojego blogs <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Najlepsze opowiadania piszesz. ♥♡♥♡

    OdpowiedzUsuń